Przewidywanie przyszłości, szczególnie w odniesieniu do rynku kapitałowego, ma podstawowe znaczenie w podejmowaniu decyzjiinwestycyjnych. Nie jest to zadanie łatwe, obarczone jest zawsze dużą dozą niepewności i ryzyka. Niemniej jednak podejmują się go- z konieczności - niemal wszyscy uczestnicy rynku. Podobnie jak przed rokiem, poprosiliśmy kilku analityków i zarządzających,by podzielili się z Czytelnikami swoimi opiniami o tym, co może nas czekać w nadchodzącym 2000 roku.
Marcin Sadlejdyrektor Departamentu Analizi Doradztwa InwestycyjnegoCDM Pekao SAChyba mało kto spodziewał się rok temu, że Anno Domini 1999 okaże się tak ciekawy. Co więcej, sądzę, że mało kto spodziewał się tego i dwa miesiące temu.W tym roku rzuca się w oczy praktyczny brak kapitału zagranicznego. Cały wzrost odbył się za sprawą kapitału krajowego. Jest to efekt pojawienia się funduszy emerytalnych, inwestorów strategicznych oraz uaktywnienia prywatnego kapitału. W przypadku pierwszych dwóch z tych grup jest to zjawisko, które ma przełomowe znaczenie dla rynku. Pojawili się bowiem po raz pierwszy na naszej giełdzie inwestorzy, którzy nie wycofują zainwestowanych pieniędzy. To spowodowało znacznie zmniejszoną podaż akcji, a stąd tylko krok do wzrostu.Wydaje się, że przyszły rok w łącznym rozliczeniu może być również dość "tłusty". Zostawmy na chwilę spółki i wyniki makroekonomiczne. Załóżmy, że są to czynniki neutralne. Oszacujmy "na oko" przepływy finansowe. OFE - pieniądze będą płynąć. Według naszych szacunków, około 10 miliardów złotych, uwzględniając zaległości z tego roku. Lekko licząc 20% z tego pójdzie w akcje, czyli od 150 do 200 milionów zł miesięcznie. Inwestorzy strategiczni - może już dosyć, co tu jeszcze kupować. Kapitał zagraniczny - mimo dość sporego niedoważenia Polski na przyszły rok w modelowych portfelach, wydaje się, że przy takim wzroście musi się pojawić. I najważniejsze - drobni inwestorzy. Moim zdaniem, wszystko zależy od nich i tu widzę dużą szansę. Na kanwie dobrego roku 1999, zainteresowania, jakie wzbudziła emisja PKN i przede wszystkim czasu, który upłynął od pamiętnego 1994 roku, wydaje mi się, że istnieje możliwość w pewnym sensie powtórki z tamtego okresu. W takiej sytuacji rynek będzie rósł, i to niezależnie od jakości notowanych na nim spółek. Wtedy też mamy szansę na przekroczenie maksimum z marca 1994 r.Mogę się mylić, nie tylko zresztą ja, bo na taką możliwość wskazuje wiele osób. Inwestorzy zagraniczni mogą o nas najzwyczajniej zapomnieć, rynki światowe mogą się załamać, co nie pozostanie bez wpływu na GPW. Choć wydaje mi się to mało prawdopodobne, czynniki makroekonomiczne mogą wcale nie być neutralne albo pozytywne. A jeśli już nawet się to wszystko spełni, to zasada jest prosta - jak szybko rośnie, to i szybko spada.Andrzej Tabordyrektor Biura Analizi Doradztwa InwestycyjnegoCentrum Operacji KapitałowychBanku Handlowego w WarszawieNie chciałbym być posądzony o tak popularny back trading, gdzie "mędrcy czy mistrzowie" sztuki spekulacji rozpisują się na łamach finansowych czasopism o jakże oczywistych inwestycjach starego roku. Zostawmy przeszłość historykom i zajmijmy się tym, co tak naprawdę jest ważne w inwestycjach giełdowych, a mianowicie: czy wzrośnie, a jeśli tak, to kiedy? Zanim rozleję wosk i zacznę wróżyć, chciałbym zwrócić uwagę na dwa bardzo ważne wydarzenia, które miały miejsce w 1999 roku i będą kontynuowane w następnych latach.Pierwsze z nich to pojawienie się inwestora, który "tylko kupuje" spółki mające najlepsze perspektywy rozwoju. Zakładając, że zarządzający funduszami emerytalnymi wywodzą się z tej samej szkoły giełdowej, będą kierowali się podobnymi kryteriami w wyborze firm.Drugie to brak podaży lub realizacji zysków przez tego właśnie inwestora. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której wartość tej perspektywicznej spółki osiągnie zakładany poziom, co by normalnie skłaniało do realizacji zysków. Niestety, nasza giełda jest zbyt płytka na tego typu operacje, co rodzi dylemat: jeśli sprzedam dobrą spółkę, to co kupię w zamian? Przy założeniu, że pieniądze będą napływały do funduszy, aby ograniczyć udział akcji w portfelu wystarczy wstrzymać zakupy. Wynika z tego, że nie musimy się obawiać podaży przewartościowanych spółek.Celowo pominąłem szeroko rozumianą zagranicę z bardzo prostego powodu: jej po prostu nie ma na naszym rynku. Marginalny udział Polski w indeksach regionalnych (MSCI = 1%) z rekomendacją niedoważaj (0,9%) sugeruje małe zainteresowanie naszym krajem, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę Węgry (MSCI = 1,2%), rekomendacja przeważaj (3,2%) czy Turcję (MSCI = 2,7%), przeważaj (3,9%). Powyższe stwierdzenia są raczej pozytywne dla naszego rynku. Po pierwsze, inwestorzy zagraniczni nie muszą zamykać pozycji, bo ich nie mają. Po drugie, wzrost notowań w regionie przełoży się na Polskę, choćby z powodu relatywnie niskich wskaźników.Powinno to zapoczątkować efekt domina. Szybko rosnący rynek przyciąga traderów, oni poprawiają płynność, rosnące ceny zwiększają kapitalizację, a płynna duża giełda wymusza większe udziały w indeksach. To natomiast przyciąga duże globalne fundusze, fundusze branżowe, a za nimi idą szerokie masy inwestorów. Bicie rekordów stanie się czymś normalnym i dopiero wtedy wyda się sekret naszych spółek, że tak naprawdę to one są spółkami internetowymi, co by znaczyło że WIG przekroczył 100 000 punktów z czysto fundamentalnych powodów. Przy moich założeniach uczestnicy drugiego filaru staną się wirtualnymi milionerami i...A co będzie, jeśli w styczniu zagranica nie przyjdzie i nie odbierze akcji od funduszy?Robert Nejmandoradca inwestycyjny,zarządzający funduszamiw DWS-Polska TFI SARok 1999 kończy się bardzo optymistycznie dla polskiego rynku akcji. Po raz pierwszy od trzech lat możemy mówić, że na giełdzie panował wyraźny i długoterminowy trend wzrostowy. W przypadku WIG przeszło 40-proc. wzrost, w przybliżeniu trzykrotnie wyższy niż stopy zwrotu możliwe do uzyskania z mniej ryzykownych inwestycji, powinien działać na wyobraźnię szerokiej publiczności. To z kolei powinno uruchomić falę indywidualnych inwestycji w akcje. Także fundusze inwestycyjne o akcyjnym profilu z wynikami w większości przypadków znacznie przekraczającymi 30% powinny znaleźć uznanie wśród potencjalnych klientów. Dotychczas, w krótkiej historii polskiego rynku, bywało tak, że inwestycje w akcje lub fundusze czynione na podstawie dokonań roku poprzedniego, przynosiły później bolesne rozczarowanie. Wydaje się, że tym razem istnieją spore szanse, aby odwrócić tę niekorzystną passę.Poprawiające się wskaźniki makroekonomicznej gospodarki coraz bardziej skłaniają dużych inwestorów instytucjonalnych do poprawy opinii o naszej giełdzie. Przy tym do przysłowiowych już inwestorów zagranicznych bardzo efektownie dołączyły w końcówce roku polskie fundusze emerytalne, lokując w akcjach znacznie większą niż pierwotnie deklarowano część aktywów. Szacunki dopływu kapitału do OFE, przy założeniu utrzymania dotychczasowego nastawienia ich zarządzających do rynku rodzą wręcz obawę o brak wystarczającej podaży akcji dobrych spółek, minimalizując tym samym obawy o wystąpienie silnej, typowej dla lat ubiegłych, fali spadkowej. Przewidywany wpływ funduszy emerytalnych na rynek, dostrzegany jest także przez inwestorów zagranicznych, istotnie wpływając na poprawę postrzegania naszej giełdy. Prawdopodobnie w ciągu nadchodzącego roku, sprecyzowaniu ulegnie termin przystąpienia Polski do Unii Europejskiej pozwalając na rozpoczęcie gry pod ujednolicenie naszych i zachodnioeuropejskich wskaźników (convergence play). Jak silny efekt może to wywołać na rynku akcji pokazuje przykład dwuletnie hossy, która kilkakrotnie podniosła wartość greckich spółek notowanych na giełdzie w Atenach. Wszystko to skłania mnie do wyrażenia opinii, że hossa na polskim rynku akcji zagości nie tylko w 2000 roku ale może potrwać nawet kilka lat, istotnie przekraczając poziom historycznego maksimum z 1994 roku.Snując nawet najbardziej optymistyczne wizje należy pamiętać o nieodłącznie związanym z rynkiem akcji ryzykiem. W tej chwili największych zagrożeń upatrywałbym w narastającym od lat "bąblu" spekulacyjnym w USA, który kiedyś w końcu pęknie, tyle tylko, że nie wiadomo kiedy. Z pewnością musiałoby to wywrzeć negatywny wpływ także na notowania polskich akcji. Na szczęście, rosnąca rola kapitału krajowego w większym stopniu uniezależniając nasz rynek od nastroju inwestorów zagranicznych może znacznie złagodzić ewentualny szok.Adam KalkusińskiWood InternationalW moim odczuciu 1999 r. był udany. Większość inwestorów zarobiła bardzo przyzwoite pieniądze. Był to również rok bardzo ważny ze względu na istotne zmiany jakościowe, jakie się dokonały na rynku. Znacząco podniósł się poziom wiedzy rynkowej krajowych inwestorów. Nastąpiła aktywizacja krajowego kapitału, czego efektem były spektakularne wzrosty wielu skrajnie niedowartościowanych spółek oraz liczne zmiany w zarządach i radach nadzorczych mające na celu wymuszenie bardziej proinwestorskich działań ze strony władz firm publicznych. Wreszcie pod koniec roku pojawiła się nowa kategoria inwestorów, jakimi są fundusze emerytalne. Z rynkowego punktu widzenia najważniejsze jest to, że fundusze te właściwie tylko kupują akcje i to w dużych ilościach. Wszystkie te czynniki sprawiły, że po raz pierwszy od dłuższego czasu rodzimi inwestorzy decydowali o obliczu giełdy, podczas gdy zagraniczne fundusze miały wyraźny problem z timingiem i w konsekwencji musiały przejść lekcję pokory. Jakie z tego wypływają w takim razie wnioski na rok 2000? Przede wszystkim wydaje się, że zagranica przystąpi do kontrofensywy, a sprzyjać temu będzie zarówno dotychczasowe niedoważenie Polski w zagranicznych portfelach, jak i poprawiające się statystyki makroekonomiczne. Zakładałbym również, że po "pierwszym uderzeniu", które tradycyjnie obej-mie spółki o największej kapitalizacji, zainteresowanie inwestorów zagranicznych rozciągnie się również na firmy o mniejszej płynności. Poza tym nie sądzę, aby rok 2000 istotnie różnił się od swojego poprzednika, co najwyżej może dojść do intensyfikacji pewnych zjawisk. Stąd w dalszym ciągu spodziewałbym się aktywności w zakresie przejęć i to zarówno ze strony inwestorów branżowych, jak i finansowych. Powinna się też utrzymać dobra ko-niunktura dla spółek internetowych.Mariusz PawlakSociété Générale Securities Polska SAPierwszy kwartał 2000 r. powinien okazać się czasem spółek średniej wielkości, gdyż inwestorzy będą poszukiwać nowych obiektów inwestycji mogących przynieść znaczne zyski. Giełdowe giganty będą stanowiły raczej stabilną część portfeli, natomiast największe zyski powinny przynieść właśnie mid-capy. Z pewnością dominującą rolę będą tu odgrywały firmy sektora informatycznego i telekomunikacyjnego. Pomoże temu zapowiadane wejście na giełdę Netii. Jednak warte uwagi będą także spółki wyspecjalizowane w swoim sektorze z nowoczesnym parkiem maszynowym i ugruntowaną pozycją na rynku i dynamiczne przedsiębiorstwa usługowe.Ponadto bacznie powinniśmy się przyglądać wzrostowi aktywów funduszy emerytalnych oraz poziomowi ich alokacji w akcje. Rok 2000 będzie na pewno rokiem tego typu funduszy, które będą odgrywać coraz ważniejszą rolę na polskim rynku kapitałowym, dzięki czemu warszawska giełda uniezależni się od zagranicz-nych inwestorów i zyska na stabilności.Kolejnym ważnym wydarzeniem będą trzy kolejne duże sprzedaże pakietów akcji przez Ministerstwo Skarbu: TP SA, Polskiego Koncernu Naftowego i Rafinerii Gdańskiej. O ile spół-ki surowcowe zostaną najprawdopodobniej sprzedane poprzez ofertę publiczną, to przetarg na inwestora branżowego dla TP SA powinien nam dostarczyć jeszcze wiele emocji.Każda nowa podaż akcji zwiększy płynność, a zarazem i atrakcyjność naszego rynku.Generalnie rok 2000 powinien być rokiem wzrostów, a WIG powinien przełamywać kolejne rekordy.Sebastian Buczekdoradca inwestycyjny,zarządzający funduszamiw ING BSK TFI SAW 2000 r. powinna utrzymywać się dobra ko-niunktura gospodarcza na świecie. Należy spodziewać się utrzymania dużego popytu na akcje spółek zaawansowanych technologii, chociaż nie można wykluczyć znaczących korekt cen tych walorów. W Europie Zachodniej może dojść do ożywienia gospodarczego, co ko-rzystnie wpłynęłoby i na naszą gospodarkę.Wzrost PKB Polski powinien osiągnąć ponad 5% w przyszłym roku. W pierwszym półroczu najtrudniejszym zadaniem będzie walka z inflacją, która już w lutym może osiągnąć poziom dwucyfrowy. W drugim kwartale spodziewałbym się wyhamowania tempa wzrostu inflacji, a w drugim półroczu - powrotu do trendu spadkowego. W pierwszych miesiącach 2000 r. należy oczekiwać wzrostu dynamiki eksportu i tym samym stabilizacji lub nawet zmniejszenia się deficytu handlowego. Będzie to możliwe dzięki ożywieniu w krajach Europy Zachodniej.Wśród najistotniejszych czynników ryzyka należy wymienić niepewną sytuację budżetu państwa (w tym problemy ZUS), możliwość nieopanowania inflacji, która przy niekorzystnym rozwoju sytuacji w bilansie płatniczym mogłaby spowodować konieczność dalszego zaostrzania polityki pieniężnej oraz wzrost ryzyka politycznego. Pomimo tego pozostaję optymistą i sądzę, że WIG może zyskać w przyszłym roku 15-25%. Istotną rolę w kształtowaniu giełdowej koniunktury odegrają fundusze emerytalne, których inwestycje mogą się w niektórych przypadkach przełożyć na kilkudziesięcioprocentowe wzrosty wybranych akcji. Liczę również na stopniowy wzrost zainteresowania funduszami inwestycyjnymi.Grzegorz WilhelmCimochowskidoradca inwestycyjny,z-ca dyrektoraDepartamentu Zarządzania AktywamiCA IB SecuritiesOstatni rok tego wieku był, mimo perturbacji, bardzo udanym okresem dla rodzimych inwestorów. Indeksy osiągnęły realny przyrost na poziomie ponad 20%. Czy nadchodzący 2000 rok będzie równie dobry? Jestem przekonany, że tak. A w przekonaniu tym utwierdza mnie analiza czynników makro- i mikroekonomicz-nych.Rok 1999 można by podsumować jako rok makroekonomicznych rozczarowań. Wbrew prognozom prawie wszystkich ośrodków analitycznych z początku roku, inflacja wymknęła się spod kontroli, deficyt obrotów bieżących sięgnął niebezpiecznego poziomu, stopy procentowe przestały spadać, a kurs wymiany naszej waluty stał się wyjątkowo niestabilny. Wydaje się, że przyszły rok przyniesie odwrócenie negatywnych tendencji w gospodarce, a w szczególności ujarzmienie inflacji, aktywizację eksportu i zarazem poprawę salda wymiany towarowej oraz kontynuację spadkowego trendu stóp procentowych.Rok 2000 przyniesie również istotną poprawę wyników finansowych przedsiębiorstw. Będzie to przede wszystkim owoc restrukturyzacji rozpoczętej po ubiegłorocznym kryzysie rosyjskim oraz cyklicznej poprawy koniunktury w niektórych branżach. Niektóre sektory, w których w ostatnich miesiącach uległy nasileniu procesy konsolidacyjne, będą w przyszłym roku skupiały się na usprawnieniu zarządzania i głębokiej integracji wszystkich swoich jednostek.Przyszły rok powinien przynieść również gwałtowne ożywienie rynku instrumentów pochodnych, którego pierwsze symptomy obserwowaliśmy w ostatnich miesiącach. Rynek ten jest wciąż zdominowany w głównej mierze przez rodzimy kapitał spekulacyjny. Jednak dzięki jego aktywności została przełamana już bariera płynności, co powinno zadziałać stymulująco na inwestorów instytucjonalnych. Dodatkowym elementem aktywizującym rynek derywatów powinno być wprowadzenie krótkiej sprzedaży.Negatywnymi bohaterami przyszłego roku będą natomiast małe i źle zarządzane spółki o skoncentrowanym akcjonariacie. Pozostaną one, z uwagi na niską płynność, poza zainteresowaniem inwestorów instytucjonalnych. Nie będą one również mogły stać się obiektem przejęć z uwagi na strukturę własnościową.Adam Chełchowskidyrektor DepartamentuZarządzania AktywamiPTE WinterthurPodstawowym czynnikiem, który określi ko-niunkturę w następnych latach, jest perspektywa członkostwa w Unii Europejskiej. W krajach, które przeszły tę ścieżkę, a więc w Hiszpanii czy Grecji, następował napływ inwestycji zagranicznych i środków Unii, wywołując silny wzrost gospodarczy. Jednocześnie ryzyko inwestycji malało, powodując akceptowanie wyższych waluacji.Drugim czynnikiem, wpływającym na sytuację na naszej giełdzie, będzie działalność funduszy emerytalnych. Będą one źródłem stabilnego krajowego kapitału o długim horyzoncie inwestycyjnym. Wydaje się, że dzięki temu ryzyko inwestycji w polskie akcje będzie niższe.Biorąc pod uwagę powyższe czynniki możemy określić długoterminowy trend polskiego rynku akcji jako wzrostowy. Ponieważ każdy trend podlega korektom, nie musi to oznaczać, że nadchodzący rok będzie "z automatu" pomyślny dla posiadaczy akcji.Mijający rok inwestorzy rozpoczęli w nastrojach raczej minorowych, kończą natomiast w szampańskich. Rozpoczął się on od lizania się z ran po kryzysie rosyjskim. Zarówno rynek kapitałowy, jak i cała polska gospodarka okazały się na załamanie koniunktury na Wschodzie dużo bardziej wrażliwe, a szok był głębszy niż się wcześniej spodziewano. Osłabienie wzrostu gospodarczego okazało się jednak przejściowe i dane za kolejne kwartały są coraz lepsze. Sytuacja makroekonomiczna jest więc dla inwestowania w akcje korzystna. Przewidując wystąpienie efektu stycznia, a więc napływ kapitału zagranicznego, krajowi inwestorzy wygenerowali wzrost miesiąc wcześniej. Powstaje pytanie, czy ów efekt nie został już skonsumowany i wzrostów w styczniu nie będzie. Jest kilka czynników, które przemawiają jednak za napływem na rynek nowych środków. Problem roku 2000 przez kapitał zagraniczny traktowany był bardzo poważnie, co spowodowało przesunięcie inwestycji na nowy rok. W mijającym roku zwiększyła się kapitalizacja GPW, a więc zwiększy się udział Polski w globalnych indeksach. Ponadto wpływ na decyzje o alokacji kapitału będzie miało zmniejszanie się ryzyka związanego z inwestycjami w naszym kraju. Podsumowując wszystkie powyższe czynniki należy stwierdzić, że prawdopodobieństwo wzrostów na rynku akcji w 2000 roku jest wysokie.
.