Trzeci raz w ostatnich dniach dochodzi do zwyżki na rynku przy mniejszej niż dzień wcześniej aktywności inwestorów. Wczoraj z pięciu najważniejszych firm dla naszej giełdy jedynie w przypadku mocno rosnących akcji KGHM wolumen był większy niż w środę. Generalnie była to czwarta kolejna sesja, w czasie której aktywność inwestorów malała. Zresztą nie ma się czemu dziwić. Wyraźnie widać, że zachowanie rynku w ostatnich dniach niewiele ma wspólnego z racjonalnymi przesłankami. Nie dotyczy to tylko naszego parkietu, ale również głównego punktu odniesienia dla wszystkich rynków, jakim jest amerykańska giełda. Wbrew kolejnym słabym informacjom z gospodarki trwa na niej odbicie. Indeks S&P 500 zachowuje się dokładnie tak samo, jak
wiosną 2006 r. Pierwszych 10 sesji wyprzedaży zabrało wtedy indeksowi ponad 5 proc., teraz w 9 dni zniżkował o blisko 6 proc. Następnych 7 sesji przyniosło odreagowanie. Po jego zakończeniu znów nastąpił ruch w dół.
W przypadku naszego rynku oraz innych emerging markets analogia nie jest tak dokładna. Przed 10 miesiącami zniżka była bardziej dramatyczna niż teraz. Po 10 sesjach od ustanowienia lokalnego szczytu w maju 2006 r. MSCI EM miał przeszło 13 proc. strat. Tym razem w takim okresie jest to mniej niż 8 proc. Nasz rynek w tym samym czasie zniżkował o ponad 9 proc., teraz ma względem lutowej górki niecałe 5 proc. straty. Takie zachowanie skłania do rozważenia dwóch wariantów. Wspomnienie zdarzeń z wiosny 2006 r. spowoduje, że zgodnie z mechanizmem samospełniającej się przepowiedni, inwestorzy niechętnie będą podchodzić do kupna akcji zanim rynek nie spadnie w zbliżonej skali jak wtedy. Ograniczona aktywność inwestorów może wskazywać na taki scenariusz. Alternatywą dla niego jest to, że mając w pamięci wysokie zyski, jakie można było osiągnąć po załamaniu z wiosny 2006 r., inwestorzy nie będą czekać na tak głęboką przecenę, tylko wcześniej zdecydują się na wypełnianie portfeli akcjami. Nie wydaje się jednak, aby dotychczasowa skala zniżki była już wystarczająca do tego. Wczorajszy szturm kupujących trzeba więc uznać za przedwczesny.