Kandydat podpisał umowę o pracę z moim klientem. Teraz zostało do zrobienia najtrudniejsze: złożyć wypowiedzenie.
Zapytałem kandydata, czy potrzebuje pomocy. Drżącym głosem przez telefon odpowiedział, że nie. Spytałem, czy wie, jak to zrobić. Powiedział, że wie. Już raz to robił. Zapytałem, jak mu poszło za pierwszym razem. Nastąpiła cisza. Zaproponowałem mu konsultacje. Co mu doradziłem?
Po pierwsze, determinacja. Nie może być żadnego śladu wahania. Jeśli padnie pytanie, czy jest możliwość zatrzymania cię, odpowiedź ma brzmieć "nie". Nawet lepiej dodać - w żadnym wypadku.
Po drugie, wdzięczność. Należy powiedzieć "dziękuję", tak jakby kończyło się wspólny obiad. Dziękuję, bo było fajnie, ale także dlatego, że to już koniec. Dziękujemy pracodawcy za to, że mogliśmy się rozwijać i że właśnie ten rozwój skłonił nas do następnego kroku.
Po trzecie, szacunek. Pracodawca traci, kiedy niespodziewanie odchodzi pracownik. Tej straty nie zaplanował wcześniej. Nawet trudno jest mu ocenić, ile kosztować go będzie odejście pracownika i zastąpienie go nowym. Niektóre badania podają przerażającą kwotę sięgającą nawet 300 proc. rocznego wynagrodzenia, wliczając koszty headhuntera, straty niematerialne (wiedza), negatywny wpływ na morale kolegów, czas nieefektywności operacyjnej zastępcy itd. Ktoś, kto ponosi taką stratę, zasługuje na szacunek. W żadnym wypadku nie warto go dobijać.