Czeski błąd

Płace rosną wolniej niż wydajność pracy. Ten właśnie czynnik w znacznej mierze tłumaczy nikłą presję inflacyjną w warunkach szybkiego wzrostu gospodarczego

Aktualizacja: 23.02.2017 03:34 Publikacja: 16.03.2007 08:31

Czechy, przykład sukcesu gospodarczego po wejściu do Unii Europejskiej, stanowią inflacyjną zagadkę, która nie daje się wyjaśnić, gdy stosujemy standardowy myślowy schemat. Wystarczy wziąć pod uwagę kilka makroekonomicznych informacji. W ocenie ekspertów, Czechy mają od dwóch lat zamkniętą lukę popytową. Deficyt fiskalny kraju nie jest wcale mały i znacznie przekracza 3 procent PKB. Mimo wdrożonej procedury nadmiernego deficytu nie widać zdecydowanych działań zmierzających do zmniejszenia wydatków rządowych. Trudno nawet temu się dziwić , ponieważ w skomplikowanych warunkach politycznych rząd ma dość ograniczone pole manewru. Czeski bank centralny prowadzi luźną politykę pieniężną. Realne stopy procentowe są bliskie zera. Od trzech lat wyraźnie widoczny jest przyspieszony wzrost kredytów dla sektora prywatnego. Chociaż polityka pieniężna stopniowo się zacieśnia, to jednak utrzymywana jest różnica 100 punktów bazowych pomiędzy stopą procentową strefy euro a czeską stopą procentową banku centralnego. Niższe niż w "eurolandzie" stopy procentowe nie powodują jednak odpływu kapitału. Nie ma też problemu w sfinansowaniu deficytu budżetowego, głównie z powodu niskiego poziomu długu publicznego, który stanowi mniej niż 30 procent PKB. Nadwyżkowy popyt w ograniczony sposób "wylewa się" na zewnątrz gospodarki czeskiej. Deficyt na rachunku bieżącym oscyluje na poziomie 4 procent PKB i jest całkowicie pokrywany przez napływ inwestycji bezpośrednich.

W opisanych warunkach widoczna powinna być presja inflacyjna. Tempo wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych utrzymuje się jednak w przedziale od 2 do 3 procent od ponad trzech lat. Fenomen czeski wymaga komentarza, szczególnie w kontekście możliwości utrzymania się inflacji na niskim poziomie w długim okresie. Ostatnio "modne" wyjaśnienie w postaci "efektu globalizacji" ma ograniczone znaczenie.

Dostęp do wspólnego rynku europejskiego, po skokowym dostosowaniu poziomu cen, wzmacnia konkurencyjność i łagodzi napięcia inflacyjne. Jednak w długim okresie czynnik ten będzie stopniowo neutralizowany przez wzrost udziału usług w strukturze konsumpcji. Z punktu widzenia handlu zagranicznego, ważniejszym niż globalizacja czynnikiem wpływającym na inflację wydaje się długoterminowa tendencja aprecjacji czeskiej korony.

Kluczowe znaczenie dla niskiej inflacji ma dynamika płac. Wynagrodzenia rosną wolniej niż wydajność pracy. Ten właśnie czynnik w znacznej mierze tłumaczy nikłą presję inflacyjną w warunkach szybkiego wzrostu gospodarczego. Warto przy tym zwrócić uwagę, że luka popytowa, wbrew przyjmowanym założeniom, niekoniecznie musi być zamknięta. Ekonometryczne metody nie dają bowiem dobrego oszacowania produkcji potencjalnej, ze względu na nikłe metodologiczne możliwości uwzględnienia pozytywnego wpływu członkostwa w UE. W rezultacie ekonometryczne podejście może zaniżać faktyczny poziom produkcji potencjalnej i tym samym prowadzić do mylnego wniosku o zamkniętej luce popytowej. Podobnie jest z relatywnie mniejszym proinflacyjnym oddziaływaniem deficytu budżetowego. Członkostwo w Unii zwiększa skalę wydatków budżetowych o składkę i wydatki na współfinansowanie projektów unijnych. Większość tych działań generuje początkowo popyt inwestycyjny, a nie konsumpcyjny. Zwiększony deficyt budżetowy nie musi zatem natychmiast powodować wzrostu cen dóbr konsumpcyjnych. Z kolei czynnik monetarny, czyli gwałtownie rosnąca fala kredytów, może nie mieć jeszcze istotnego znaczenia dla presji inflacyjnej ze względu na niski poziom zadłużenia gospodarstw domowych.

Powyższe uwagi wskazują na to, że presja inflacyjna może w przypadku Czech pojawić się dopiero z opóźnieniem. Kluczowa będzie zmiana tendencji w zakresie dynamiki płac i wydajności pracy. Szybsza dynamika płac, w chwili gdy dotrze do sektora usług, spowoduje wzrost wskaźnika cen, indukując wtórną falę żądań płacowych. W rezultacie jednostkowe koszty produkcji muszą zacząć rosnąć. Pogorszenie opłacalności eksportu, w dużym stopniu związanego z przemysłem samochodowym, stopniowo zahamuje aprecjację korony i zmniejszy jej łagodzący wpływ na inflację. Brak jasnej perspektywy w zakresie dostosowania fiskalnego oraz popyt konsumpcyjny, coraz mocniej popychany przez boom kredytowy, spowodują dalsze przyspieszenie procesów inflacyjnych. Niska inflacja nie jest zatem zjawiskiem trwałym - czeskie władze monetarne są o tym przeświadczone. Pytanie tylko, czy skala i tempo podwyżek stóp procentowych są wystarczające. Zbyt słabą reakcję banku centralnego trudno będzie w przyszłości interpretować jako przypadkowy przysłowiowy czeski błąd.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy