Wczorajsza sesja na Wall Street rozpoczęła się od niewielkich wzrostów głównych indeksów. Nie przeszkodziły w tym dość niepokojące dane z USA, jakie zostały opublikowane przed sesją. W lutym inflacja PPI wzrosła o 1,3 proc. m.m., natomiast inflacja PPI core była wyższa o 0,4 proc. Były to odczyty powyżej prognoz. Co prawda, nie ma pełnego przełożenia pomiędzy PPI a publikowaną dziś inflacją CPI. Jednak wczorajszy raport był na tyle zły, że każe się zastanowić, czy przypadkiem wzrost cen konsumpcyjnych w USA również nie będzie wyższy od rynkowych oczekiwań, co niewątpliwie opóźniłoby ewentualną obniżkę stóp procentowych przez Fed. Pewien niepokój mógł też w czwartek budzić silny spadek indeksu NY Empire State w marcu. Ten opisujący aktywność gospodarczą w rejonie Nowego Jorku indeks spadł do 1,85 pkt i miał najniższą wartość od maja 2005 r., kiedy to zszedł wyraźnie poniżej zera. Marcowy spadek może być o tyle istotny, że wkomponowuje się już w pewną serię słabszych danych z USA. Wzrostowy początek na Wall Street nie mógł natomiast zaskakiwać w kontekście analizy technicznej. Po środowej obronie dołków z 5 marca br. przez główne amerykańskie indeksy, w następstwie czego zostały wyrysowane popytowe młoty na wykresach S&P 500, Średniej Przemysłowej i Nasdaq Composite, ruch do góry był zupełnie naturalny. Szczególnie że w środę indeksy te obroniły również wsparcie, tworzone przez 38,2-proc. zniesienie Fibonacciego impulsów zapoczątkowanych w ostatnie wakacje. Środowy zwrot sprawia, że można z pewnym prawdopodobieństwem przyjąć, że w najbliższych dniach w USA będziemy świadkami stabilizacji na poziomach z ostatnich dni, czyli w przedziale 2340-2402 pkt dla Nasdaq Composite, 1374-1407 pkt dla S&P 500 i 12 050-12 319 pkt dla DJIA. Obecnie, jako że w mocy pozostają wygenerowane przed dwoma tygodniami silne sygnały sprzedaży, nie ma podstaw, żeby zakładać wybicie górą ze stabilizacji.

Dlatego też kontynuacja

korekty hossy, pozostaje podstawowym scenariuszem na najbliższe tygodnie.