Cena miedzi przed południem w piątek nieco spadła, ale tydzień zakończył się tak jak zaczął, czyli wzrostem ceny tego metalu. Do porannej lekkiej przeceny w Londynie i na początku notowań w Nowym Jorku doszło na skutek tego, że niektórzy inwestorzy przystąpili do wyprzedaży w celu zrealizowania zysków po największym od ośmiu miesięcy wzroście cen w czwartek. Później jednak o postępowaniu inwestorów zdecydowały fundamenty. A one uzasadniają i zapowiadają wzrost cen miedzi.
W Chinach, które zużywają najwięcej miedzi na świecie, jej produkcja spadła w dwóch pierwszych miesiącach br. Spadek wyniósł 1,8 proc. w porównaniu z takim samym okresem ub.r. Był więc relatywnie niewielki, ale Chiny są największym po Chile producentem miedzi elektrolitycznej na świecie i nadal rozwijają bardzo dynamicznie te branże, które najwięcej miedzi zużywają, jak elektronika czy budownictwo. Zmniejszenie krajowej produkcji może więc wpłynąć wzrostowo na światowe ceny miedzi, gdyż Chiny będą musiały zwiększyć jej import.
Na popołudniowe wzrosty ceny miał też zapewne wpływ raport o większym niż prognozowano wzroście produkcji przemysłowej w Stanach Zjednoczonych. Wyższe ceny surowców są też skutkiem słabego dolara. Pod koniec piątkowych notowań na LME kontrakty terminowe z dostawą za trzy miesiące kosztowały 6564 USD za tonę, o 24 USD więcej niż na zamknięciu dzień wcześniej i najwięcej od początku roku. Na koniec minionego tygodnia kontrakty te kosztowały w Londynie 6130 USD.