70 mld zł - tyle może być warte mienie przejęte przez państwo w latach 1944-1962. Szacunki takie podali wczoraj przedstawiciele organizacji zrzeszających byłych właścicieli nieruchomości i ich spadkobiercy. Rząd oceniał dotąd, że wartość zagrabionych dóbr sięga 60 mld zł.

Ogólnopolskie Stowarzyszenie Organizacji Rewindykacyjnych domaga się od władz uchwalenia "zgodnej z prawem europejskim i Konstytucją RP" ustawy reprywatyzacyjnej. OSOR postuluje, by tam, gdzie to jest możliwe, rząd zwrócił odebraną własność w naturze. W innych przypadkach - domaga się pełnej rekompensaty.

W Sejmie czeka wprawdzie na uchwalenie projekt ustawy, przygotowany przez rząd Marka Belki. Propozycja zakłada wypłatę w czterech ratach jedynie 15 proc. wartości zabranego mienia. Wyklucza jednak możliwość zwrotów w naturze. Dopiero obecny rząd pracuje nad autopoprawką, która to umożliwi.

Środowiska byłych właścicieli krytykują proponowaną w projekcie zasadę, że wnioskodawca występujący o rekompensatę zrzeka się roszczeń wobec Skarbu Państwa (uniemożliwia ona późniejszą walkę o całe mienie). Nie rozumieją także, skąd 15-proc. próg, skoro "zabużanie" mogą liczyć na odszkodowania w wysokości do 20 proc. wartości pozostawionych na Wschodzie dóbr.