Ostatnie tygodnie mijają na światowych rynkach akcji pod znakiem nietrwałych ruchów w dół i w górę. Z jednej strony inwestorzy pozostają wciąż pod wrażeniem pamiętnej fali wyprzedaży z przełomu lutego i marca, a z drugiej strony pojawiają się "nieśmiałe" próby odbicia. O rozstrzygnięcie tym trudniej, że z otoczenia rynku akcji dobiegają sprzeczne sygnały. Z jednej strony inwestorzy są wciąż "bombardowani" niekorzystnymi doniesieniami z amerykańskiej gospodarki. Słowo "suprime" (oznaczające pożyczki hipoteczne udzielone klientom o niskiej zdolności kredytowej) stało się ostatnio chyba najpopularniejszym terminem powtarzanym przez inwestorów i analityków. Z drugiej strony rosnące ceny surowców sugerują, że rynki nie traktują zbyt poważnie ryzyka recesji w USA. Uwagę zwraca notująca nowe wielotygodniowe maksima cena miedzi.
W efekcie tych sprzecznych sygnałów światowe indeksy akcji nie mogą znaleźć wyraźnego kierunku. Na wykresach powstają formacje świadczące albo o akumulacji przecenionych walorów, albo wręcz przeciwnie - o ich dystrybucji przed kolejną falą wyprzedaży. Ponieważ praktycznie nie sposób przesądzić, w którym kierunku podążą indeksy po zakończeniu tej przejściowej fazy, być może najrozsądniejszym rozwiązaniem jest wstrzymanie się z decyzjami do czasu pojawienia się jednoznacznego rozstrzygnięcia.
Wskazanie obecnie kluczowych poziomów wsparcia i oporu na światowych rynkach nie jest szczególnie trudne. W przypadku amerykańskiego S&P 500 strefę konsolidacji ogranicza dołek z 5 marca (1374 pkt) i szczyt z 12 marca (1407 pkt), dodatkowo potwierdzony przez lokalne maksimum z 28 lutego. Podobnie wygląda sytuacja japońskiego Nikkei, przy czym w jego przypadku zarysowuje się wyraźniej formacja podwójnego dna. Gdyby udało się przebić marcowy szczyt, potencjał wzrostowy wynikający z tego układu pozwoliłby odrobić większość strat z przeceny z przełomu lutego i marca.