Zmagania na parkietach nowojorskich zaczęły się wczoraj blisko poniedziałkowego zamknięcia, Większy od prognozowanego wzrost zaczętych budów domów niwelowały obawy, że rozpoczynający właśnie swoje dwudniowe posiedzenie Federalny Komitet Otwartego Rynku banku centralnego podniesie główną stopę procentową. To była zasadnicza zmiana nastrojów w porównaniu z poniedziałkiem, kiedy większość inwestorów i ekonomistów obstawiała utrzymanie kosztów kredytu na obecnym poziomie. W pierwszej fazie notowań najwięcej traciły firmy naftowe. Cena ropy w kontraktach terminowych obniżyła się wówczas o 0,4 proc. do 56,4 USD za baryłkę. Później przyszła kontra z sektora technologicznego. W tej fazie przeważały niewielkie wzrosty. Lepsza rekomendacja pomogła firmie SanDisk, największemu na świecie producentowi kart pamięci flash. Z tego samego powodu w górę poszedł kurs Junipera, producenta sprzętu do kierowania ruchem w internecie. Najwięcej od dziesięciu miesięcy kosztowały akcje Palm, producenta urządzeń do poczty elektronicznej. Podobno spółka ta jest bliska znalezienia kupca. W Europie długo dominował pesymizm, przez kilka godzin traciły główne indeksy zdecydowanej większości giełd. Na plusie w różnych fazach notowań były tylko rynki akcji Portugalii, Irlandii, Islandii, Norwegii i Luksemburga. Jedynym czynnikiem zachęcającym do zakupu akcji były wówczas fuzje i przejęcia, ale nie wystarczyło to, by chociażby zrównoważyć wpływ elementów negatywnych. Niektórzy inwestorzy sprzedawali akcje firm zależnych od rynku amerykańskiego, gdyż wróciły obawy, że problemy ze spłatą kredytów hipotecznych w USA osłabią całą tamtejszą gospodarkę. Działo się to akurat w dniu, kiedy opublikowano dane o zaczętych budowach domów za oceanem. W lutym nastąpił nieoczekiwanie silny wzrost liczby takich inwestycji i grający w Europie o tym wiedzieli. Później, po otwarciu sesji w Nowym Jorku sytuacja na naszym kontynencie zaczęła się poprawiać i większość indeksów była na plusie.