Obecnie samorządy mogą pobierać tzw. rentę planistyczną - od wzrostu wartości nieruchomości po uchwaleniu planu zagospodarowania przetrzennego - w wysokości 30 proc. tego wzrostu. Rząd chce ją "obniżyć" - będzie ona bowiem wynosiła 25 proc., ale nie będzie możliwości stosowania niższej stawki. Obecnie stawki niższe są czesto spotykane. Na dodatek samorządy pobierają także dość zbliżone konstrukcją opłaty adiacenckie, które od wielu lat budzą wiele kontrowersji.
Samorządy się cenią
Rentę planistyczną płaci każdy, kto sprzedaje swoją nieruchomość w okresie 5 lat od przyjęcia przez gminę planu miejscowego. Opłaty adiacenckie obowiązują zarówno właścicieli sprzedających swoją ziemię, jak i tych, którzy nie zamierzają tego czynić. W przeciwieństwie do renty planistycznej, której wysokość będzie stała, o opłatach adiacenckich wciąż będą decydować władze gminy wedle swego uznania. A naliczane są one np. wtedy, gdy na podstawie uchwalonego wcześniej planu gmina zbuduje np. drogę. Wtedy gmina może uznać, że dzięki inwestycji cena nieruchomości wzrosła i trzeba za to zapłacić. Opłaty adiacenckie mogą wynieść do 50 proc. oszacowanego przez gminę wzrostu wartości gruntu.
Niezależnie od tego, jeśli ktoś chce dokonać podziału swojego gruntu, poza wydatkami na geodetę, musi jeszcze przygotować się na zapłatę do 50 proc. różnicy wartości działki przed i po podziale. Wycenę również przeprowadza gmina, a oszacowana wartość nierzadko budzi sprzeciw właścicieli.
Po co te podatki?