Gminy żerują na naszych nieruchomościach

Władze samorządowe każą sobie dodatkowo płacić za czynności, na które pobierają pieniądze z naszych podatków

Aktualizacja: 22.02.2017 21:16 Publikacja: 02.04.2007 08:19

Obecnie samorządy mogą pobierać tzw. rentę planistyczną - od wzrostu wartości nieruchomości po uchwaleniu planu zagospodarowania przetrzennego - w wysokości 30 proc. tego wzrostu. Rząd chce ją "obniżyć" - będzie ona bowiem wynosiła 25 proc., ale nie będzie możliwości stosowania niższej stawki. Obecnie stawki niższe są czesto spotykane. Na dodatek samorządy pobierają także dość zbliżone konstrukcją opłaty adiacenckie, które od wielu lat budzą wiele kontrowersji.

Samorządy się cenią

Rentę planistyczną płaci każdy, kto sprzedaje swoją nieruchomość w okresie 5 lat od przyjęcia przez gminę planu miejscowego. Opłaty adiacenckie obowiązują zarówno właścicieli sprzedających swoją ziemię, jak i tych, którzy nie zamierzają tego czynić. W przeciwieństwie do renty planistycznej, której wysokość będzie stała, o opłatach adiacenckich wciąż będą decydować władze gminy wedle swego uznania. A naliczane są one np. wtedy, gdy na podstawie uchwalonego wcześniej planu gmina zbuduje np. drogę. Wtedy gmina może uznać, że dzięki inwestycji cena nieruchomości wzrosła i trzeba za to zapłacić. Opłaty adiacenckie mogą wynieść do 50 proc. oszacowanego przez gminę wzrostu wartości gruntu.

Niezależnie od tego, jeśli ktoś chce dokonać podziału swojego gruntu, poza wydatkami na geodetę, musi jeszcze przygotować się na zapłatę do 50 proc. różnicy wartości działki przed i po podziale. Wycenę również przeprowadza gmina, a oszacowana wartość nierzadko budzi sprzeciw właścicieli.

Po co te podatki?

Przedstawiciele władz samorządowych bronią takich rozwiązań. Twierdzą, że te środki są niezbędne na pokrycie kosztów, jakie niosą ze sobą inwestycje. Z taką argumentacją nie zgadzają się właściciele nieruchomości. - Cała filozofia pobierania opłat adiacenckich jest chybiona - twierdzi Mirosław Szypowski z Polskiej Unii Właścicieli Nieruchomości. - To wszystko są zadania gmin. Na to idą nasze podatki, środki unijne. I to powinno wystarczyć - dodaje. Wskazuje, że opłaty adiacenckie są w Europie rzadkością. Z jego danych wynika, że stosowane są tylko w 4 krajach UE - Danii, Irlandii, Szwecji i we Włoszech. A tylko w Danii ich maksymalna wartość (59 proc.) jest większa niż w Polsce. Właściciele skarżą się też, że decyzję o nałożeniu opłaty władze mogą podjąć w każdej chwili, w okresie 3 lat od zaistnienia zdarzenia. Wątpliwości budzi też fakt, że ponosząc opłaty nie wiemy o ich przeznaczeniu. Samorządy nie muszą tłumaczyć, na co przeznaczą te pieniądze.

Na dodatek, potrafią naliczyć opłaty od wzrostu wartości gruntu, mimo że brakuje podstawy prawnej. W tym tygodniu Trybunał Konstytucyjny zajmie się sprawą opłat, narzuconych przez jedną z gmin na właścicieli nieruchomości, których plan zagospodarowania powstał przed uchwaleniem prawa, tworzącego opłatę adiacencką.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy