Rząd Mirka Topolanka przedstawił wczoraj projekt reformy podatkowej. Zgodnie z nim, tak jak premier zapowiedział już wcześniej, osoby fizyczne mają płacić od przyszłego roku podatek liniowy w wysokości 15 proc., a podatek od firm ma od 2010 r. spaść z 24 proc. do 19 procent. Ale preferencyjna stawka VAT pójdzie w górę z 5 do 9 proc.
Zanim te zmiany wejdą w życie, muszą zostać zatwierdzone przez parlament. Ponieważ rządząca centroprawicowa koalicja ma w izbie niższej tyle samo mandatów, ile opozycja, to do tej pory gabinet miał spore problemy z przegłosowaniem proponowanych reform. Teraz może być podobnie.
Socjaliści już mają zastrzeżenia. Michal Hasek, poseł opozycyjnej CSSD, żali się, że projekt reform nie był konsultowany z jego partią. Podkreśla, że rządzący nie wywiązali się tym samym ze złożonych obietnic.
Możliwe, że CSSD będzie negocjować z Milosem Melcakiem i Michalem Pohankiem. Obaj parlamentarzyści należeli wcześniej do tej partii, jednak złożyli legitymacje klubowe. Hasek może ich namawiać, żeby głosowali przeciw reformie. Jeżeli nie posłuchają, to koalicja rządząca będzie mogła liczyć na 102 głosy poparcia wobec 98 sprzeciwu.
Jeżeli zmiany w PIT wejdą w życie, to od przyszłego roku progi podatkowe, które teraz wynoszą od 12 do 32 proc., przestaną obowiązywać. Ci, którzy obecnie odprowadzają do fiskusa 12 proc. swoich wynagrodzeń, po wprowadzeniu 15-proc. podatku liniowego mogliby liczyć na rekompensaty.