Nieoczekiwany finał będzie miała tocząca się od osiemnastu miesięcy batalia o hiszpańską firmę energetyczną Endesa.
Niemiecki gigant E.ON z Duesseldorfu, który ogłosił wezwanie, płacąc za akcje madryckiej spółki 42,4 miliarda euro, niespodziewanie wycofał się z walki. W ten sposób do akcji mogą przystąpić włoski Enel i hiszpańska Acciona, które mają już 46 proc. akcji Endesy. Wcześniej te firmy zapowiadały, że za pozostałe walory zapłacą po minimum 41 euro i jeśli tak się stanie, pakiet 54 proc. akcji Endesy będzie je kosztował 23,4 miliarda euro. 23 marca komisja papierów wartościowych nadzorująca rynek giełdowy postanowiła, że ich oferta może ruszyć dopiero za pół roku. Nadzór uznał, że komunikaty pary hiszpańsko-włoskiej mogły zaszkodzić ofercie E.ON.
Niemiecka firma nie opuści pola bitwy z pustymi rękami. W zamian za wycofanie się z batalii E.ON będzie mógł kupić część aktywów Endesy o wartości 10 miliardów euro, o ile Enel i Acciona uzyskają nad nią kontrolę. Niemiecka firma stanie się wówczas właścicielem m.in. francuskiej i włoskiej filii Endesy. Na rynku włoskim i hiszpańskim E.ON będzie czwartym graczem, a we Francji trzecim.
Dwie porażki Bernotata
- To nie jest złe wyjście dla akcjonariuszy Endesy, gdyż obecnie będzie mogła zostać przeprowadzona oferta Enela i Acciony - ocenia Pedro Real de Asua, zarządzający aktywami w Barclays Fondos. Nie sądzi, aby do batalii przystąpiły jeszcze inne firmy. Z kolei Christopher Kummer, dyrektor Instytutu Fuzji, Akwizycji i Sojuszów w Webster University, przekonuje, że porozumienie w sprawie podziału Endesy oznacza dalszy krok w ekspansji E.ON. - Wprawdzie nie dostanie całej Endesy, ale będzie miał chociaż kawałek - komentuje Kummer.