Potwierdzają się wcześniejsze doniesienia "Parkietu". Instytucje finansowe i inwestorzy indywidualni, którzy kupili dostępne w pozagiełdowym obrocie akcje spółek energetycznych, zapowiadają, że pozwą Skarb Państwa. Ich zdaniem, projekt ustawy o akcjach pracowniczych w energetyce dyskryminuje część posiadaczy akcji BOT Górnictwo i Energetyka oraz Południowego Koncernu Energetycznego. Konkretnie tych, którzy odkupili te walory od pracowników.
Tym ostatnim ministerstwo skarbu chce dać przywilej zamiany akcji na walory tworzonych właśnie holdingów, które mają iść na giełdę. BOT znajdzie się wkrótce w Polskiej Grupie Energetycznej, a PKE - w Grupie Energetycznej Południe. Ponieważ jednak nikt oprócz uprawnionych pracowników i ich spadkobierców nie dostanie prawa do konwersji, pojawiły się głosy o niekonstytucyjności ustawy i o naruszaniu przez nią praw własności.
- Jeśli ten projekt wejdzie w życie, to pokrzywdzeni zostaną wszyscy, którzy nabyli akcje znajdujące się we wtórnym obrocie - mówi Marek Chłopek, partner w firmie Penton Group, która zainwestowała w akcje BOT i PKE. Podkreśla, że oprócz prywatnych inwestorów czy zagranicznych funduszy inwestycyjnych "po kieszeni" dostanie też część pracowników. Chodzi o te osoby, które odkupiły akcje od innych członków załóg.
Co więcej, stracą ci, którzy będą chcieli teraz pozbyć się swoich akcji pracowniczych. Dlaczego? Wystarczyło, że rząd zaczął pisać ustawę o zamianie akcji pracowniczych, a walory BOT i PKE ostro straciły na wartości. Dla przykładu: akcje PKE rynek wycenia obecnie na 18 zł. Jeszcze dwa miesiące temu były warte dwukrotnie więcej. Inwestorzy obawiają się, że jeśli specustawa wejdzie w życie, stracą jeszcze więcej.
Nieoficjalnie wiadomo, że większość pracowników BOT i PKE pozbyła się swoich akcji. Na początku (w 2004 r.) trafił do nich prawie 15-proc. pakiet. Kim są obecni akcjonariusze mniejszościowi?