Jest coraz mniej prawdopodobne, abyśmy na czas zdążyli z uwolnieniem rynku energii elektrycznej. Do wyznaczonej przez Unię Europejską daty (1 lipca) zostały niecałe trzy miesiące, a ministerstwa gospodarki i skarbu nadal nie skończyły dyskusji na temat sposobu wydzielenia operatorów sieci dystrybucyjnych.
- Rozstrzygnięcia dotyczące tej kwestii muszą zakończyć się do 20 kwietnia - mówi wiceminister gospodarki Krzysztof Tchórzewski. Przyznaje też, że terminy są wyznaczone "na styk", ale przy pełnej mobilizacji może uda nam się zmieścić w harmonogramie. Tyle że rządowy program dla elektroenergetyki przyjęty został już ponad rok temu, a o potrzebie wydzielenia OSD wiadomo było jeszcze wcześniej.
Uwalniamy czy nie?
Teraz zakłady energetyczne zajmują się i dystrybucją, i sprzedażą energii elektrycznej. Mechanizmy konkurencyjne na rynku będą mogły zacząć naprawdę działać dopiero wtedy, gdy te działalności zostaną rozdzielone. Miało się to odbyć przez wydzielenie operatorów systemów dystrybucyjnych. Jednak do głosu kolejny raz włączyły się energetyczne związki zawodowe. Pod groźbą strajku rząd podpisał z nimi w połowie marca porozumienie, na mocy którego podstawowym modelem będzie wydzielenie spółki handlowej. Zarządy spółek mogą próbować go zmienić, ale pod warunkiem uzyskania zgody pracowników. Związkowcom zależy na tym, aby jak najmniejsza część firmy została "wypchnięta" na zewnątrz, bo w ten sposób większość załogi zostanie w OSD i nie musi obawiać się zwolnień.
Jednak rząd, idąc na ustępstwa wobec związkowców, wywołał kolejny problem. Skoro spółka handlowa będzie zależna od OSD, to o jakiej autonomii będzie można w tej sytuacji mówić? Zdaniem przedstawicieli MG, takie przekształcenie nie jest sprzeczne z wymogami UE.