Wczoraj wydarzeniem dnia było niewątpliwie wyznaczenie przez indeks WIG20 kolejnego rekordu hossy. Zawsze jest to wydarzenie niezależnie od tego, w jakim stylu zostało to dokonane. Styl za to bierze się pod uwagę przy ocenianiu, jakie są szanse, że nowy rekord zostanie utrzymany lub poprawiony. Tu już można mieć pewne wątpliwości, ale nie są one na razie wielkie. Spójrzmy na fakty. Rekord hossy został wyznaczony pojedynczym strzałem popytu. Strzałem o niewielkiej wartości, ale za to skutecznym, gdyż przeprowadzonym za pomocą koszy zleceń kupna. Indeks został więc wyniesiony wyżej, ale nie udało się go tak wysoko utrzymać. W dalszej części sesji kursy powoli się osuwały. Taki rekord pozostawia po sobie raczej gorzki smak klęski. Wyjście nad poprzedni szczyt nie jest wydarzeniem optymistycznym samym w sobie. Nabiera ono znaczenia, gdy kursy po zaliczeniu rekordu nadal rosną, a przynamniej nie spadają. Tym razem ten warunek nie został zachowany.

Cofnięcie się popytu w najbardziej oczywistym momencie jego pojawienia się jest sygnałem ostrzegawczym, że z rynkiem nie jest zupełnie dobrze. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że późniejszy spadek nie był zbyt głęboki, a więc nadal jest szansa na kolejny, tym razem skuteczny, atak. O ile spadek cen po wcześniejszym zaliczeniu rekordu można uznać za sygnał ostrzegawczy, o tyle nie jest to jeszcze w pełni wiarygodny sygnał sprzedaży. Tu warto zachować spokój. Sygnałem sprzedaży będzie dopiero wiarygodne przełamanie poziomu wsparcia, a to wczoraj nie miało miejsca. Tym samym po sesji obie strony pozostają na swoich miejscach.

Co mówią wczorajsze dane makro? Opublikowany o 13.00 raport o zwolnieniach sygnalizował osłabienie w zatrudnieniu w sektorze budowlanym. Tu mamy bezpośredni efekt problemów z rynkiem nieruchomości. Pocieszające jest to, że na razie nie cierpią z tego powodu inne sektory gospodarki USA. Z tego powodu nie cierpią, choć mogą cierpieć z innego. Zgodnie z przypuszczeniami ponownie (według raportu ADP) spadła liczba zatrudnionych w przemyśle. Wzrost zatrudnienia zawdzięcza się więc ponownie głównie usługom. Tu zwyżka osiągnęła 128 tys.

Warto zauważyć, że sygnalizowany wzrost o 106 tys. to tylko część prywatna gospodarki. Gdy dodamy do tego zatrudnienie w sferze publicznej (w ubiegłym miesiącu było to 39 tys.), to wychodzi na to, że piątkowy odczyt będzie bliski prognozom.