Postrekordowy pesymizm

Wzrost traci wsparcie argumentów, ale jest jeszcze decydujący powód emocji - kapitał. On sprawia, że na razie nie można odpowiedzialnie myśleć o grze na spadek cen. Trzymanie krótkich pozycji w celu okazania niezłomności oceny wydaje się mało rozsądne

Aktualizacja: 22.02.2017 13:44 Publikacja: 16.04.2007 09:09

Skrócony poświąteczny tydzień z pewnością może być przez byki uznany za udany. W trakcie tych czterech dni doszło do wyznaczenia nowych rekordów wartości indeksów, w tym nas najbardziej interesującego, indeksu największych spółek - WIG20. Ostatnie miesiące to okres zysków na spółkach mniejszych. Gdy szeroki WIG bił już rekordy, WIG20 dopiero zbliżał się do szczytów ustanowionych na początku lutego. Z tego względu należałoby użyć słowa "dopiero", gdy mówimy o rekordach indeksu największej dwudziestki.

Co z tą hossą?

Wyznaczenie nowych szczytów hossy, a w naszym przypadku to także wartości nienotowane nigdy wcześniej, to wydarzenie dużej miary. Oznacza to, że wartość kapitału obecnego na rynku stale się powiększa i podaż jest w tej chwili za mała, co prowadzi do wzrostu cen. Wydawać by się mogło, że taki stan satysfakcjonuje większość obecnych na rynku. Powinno panować twierdzenie, że mimo różnych wątpliwości i marudzenia części analityków (wraz z piszącym te słowa) hossa trwa w najlepsze i nie wiadomo, kiedy się skończy. Powinno, ale nie jest. Patrząc na dwa podstawowe wskaźniki obrazujące nastroje na rynku, bazę i Wigometr, można dojść do wniosku, że spora grupa uczestników rynku wie, że hossa się kończy. I zdaje się wiedzieć, że kończy się już.

Ciągle ujemna baza to po części wynik dyskontowania planowanych wypłat dywidend, ale tylko po części. Dywidendy nie mogą tłumaczyć spadku wartości kontraktów 40 pkt poniżej poziomu indeksu. Tu mamy nie tylko wpływ dywidend, ale także przejaw wątpliwości co do dalszego wzrostu cen. Wątpliwości, które sprawiają, że otwarcie w tej chwili długich pozycji przychodzi znacznie trudniej niż otwarcie pozycji krótkiej. W pewnym stopniu trudno się dziwić, bo przecież nikt nie ma ochoty "gasić światła", nie ma ochoty być tym "najgłupszym, który kupuje po najwyższej cenie". Żaden gracz nie chce być w tej większości, która się zwykle myli. Niemal każdy stara się być sprytniejszy od reszty. Problem w tym, że w tej chwili wielu chce przechytrzyć wszystkich i w efekcie mamy sytuację awersji do kupna. A mimo tej awersji ceny nie spadają. Ba, właśnie dzięki niej ceny nadal rosną. Jak każdy trend, także i ta hossa żywi się wątpliwościami. Tak było trzy lata temu i tak jest i teraz? Kto inny ma wątpliwości, inne są argumenty, ale fakt pozostaje faktem, że nadal spora grupa graczy nie wierzy w zwyżkę, a właśnie ta szeroka wiara jest tu potrzebna, by ta zwyżka się skończyła. By ceny mogły zacząć spadać, większość musi się pomylić i uwierzyć we wzrosty.

To nie argumenty decydują...

Tymczasem otrzymujemy informację, że nowe rekordy nie wpływają na graczy. Gdy kontrakty wychodziły na nowe szczyty, nie było widać najmniejszej oznaki zaniepokojenia po stronie krótkich pozycji, a przecież fakt wyznaczenia nowych rekordów to także sygnał, że każda otwarta krótka pozycja przynosi w tej chwili straty. Nikt nie bał się tych strat. Nie było żadnej fali stopów. Posiadacze krótkich pozycji zacisnęli zęby i czekają na spadek cen. Czekają coraz dłużej, bo ten na razie nie nadchodzi. Wiem, argumentów za przeceną jest wiele. Sam o nich pisałem. A to OFE mają papierów "pod korek" i niedługo zaczną być zmuszone do redukcji pozycji w akcjach, a to optymistyczne wiadomości ze sfery makro sprawiają, że można się zastanawiać, co jeszcze może rynek zaskoczyć in plus, by ceny nadal rosły. Argumentów jest wiele. Także tych mających swoje źródło poza granicami kraju. Niemniej za wzrostem cen nie stoją same argumenty. To nie argumenty decydują, co kupić, a co sprzedać.

O poziomie cen decyduje kapitał. Skoro mimo wątpliwości sporej grupy graczy ceny nadal rosną, to można przyjąć, że istnieje źródło kapitału, który nie jest tak "oświecony", jak nasi spryciarze i po prostu kupuje. Tym źródłem zapewne są m.in. pieniądze płynące do funduszy inwestycyjnych. Wiemy, że to prawdziwa rzeka pieniędzy. Największą dynamiką wyróżniają się fundusze agresywne. Teraz mówi się już o modzie na fundusze spółek średnich Oczywiście, można się naśmiewać z tych, którzy wpłacają teraz pieniądze do funduszy. Z wysokości posiadanej "sprytnej" krótkiej pozycji można naigrawać się z tych, którzy teraz stoją po długiej stronie rynku. "Rynek przecież zaraz się zwali i zobaczą, kto miał rację". To można wyczytać po wartości bazy i wartości Wigometru. Po tygodniu rekordów 63 proc. ankietowanych oczekuje spadku cen, czyli jest ich dokładnie trzy razy więcej niż tych, którzy spodziewają się wzrostu cen. Swoją drogą w ubiegłym tygodniu także większość prognozowała spadek cen. Jak więc widać, nowe rekordy wydają się wręcz potwierdzać tezę, że zaraz zacznie się spadek cen.

Skąd i dokąd zmierza kapitał?

Ja zadam tylko jedno pytanie. O co chodzi w grze na giełdzie, czy jak kto woli, inwestowaniu? Rozwijając, czy wynikiem tej gry są zliczane za posiadanie racji punkty, czy też chodzi o zysk? Kto w tej chwili zarabia, a kto traci? Kto będzie zarabiał w przyszłym tygodniu? Czy chęć bycia sprytniejszym jest tak duża, że skłania do grania przeciw kapitałowi, który ma w tej chwili przewagę? Kolejny raz nagroda w postaci złapania szczytu hossy wydaje się mieć większą wartość niż zysk na koncie. Przyznam, że za każdym razem mnie to zaskakuje. A może to ja jakiś dziwny jestem.

Moim zdaniem, sukces na rynku sprowadza się do próby oceny, skąd i dokąd zmierza kapitał. Do tego celu używa się wielu narzędzi. Bada się otoczenie makroekonomiczne i polityczne. Obserwuje się zachowanie największych graczy, czy wreszcie bada zmiany cen i na ich podstawie wysnuwa się wnioski o kierunku przepływającego kapitału. Narzędzi jest mnóstwo, ale cel jeden.

Ja wiem, że hossa trwa już długo i też jestem zdania, że powoli brakuje powodów do jej kontynuacji. Jakie fakty mogą wypłynąć, które jeszcze nie zostały zdyskontowane? Mimo to, że mam tego świadomość, nie mogę przecież zignorować faktu ciągłego napływu pieniędzy do funduszy inwestycyjnych. To, że ja myślę, że podstaw do dalszego wzrostu jest coraz mniej, nie znaczy wcale, że myśli tak kapitał. Według mnie, rynek może zacząć spadać w ciągu najbliższych dni, ale może i zacząć przecenę za wiele tygodni. Faktycznie nie staram się nawet tego przewidywać, bo tak naprawdę nie widzę w tym sensu. Moim celem nie jest posiadanie racji. Nie widzę powodu do nawoływania do posiadanie krótkich pozycji, skoro rynek nadal nie pokazał poważniejszej słabości. Poziomy, które odbieram jako sygnalne, na razie nie zostały pokonane. Ignorowanie siły kapitału tylko dlatego, że czyimś zdaniem zachowuje się on mniej lub bardziej racjonalnie, jest błędem. Ten kapitał może zachowywać się nieracjonalnie jeszcze dłuższy czas. Ceny mogą nadal rosnąć. Co w takiej sytuacji ma zrobić "pewny swej racji" posiadacz krótkiej pozycji?

Wzrost traci wsparcie argumentów, ale jest jeszcze decydujący czynnik emocji - kapitał. On sprawia, że na razie nie można odpowiedzialnie myśleć o grze na spadek cen. Trzymanie krótkich pozycji w celu okazania niezłomności oceny wydaje się mało rozsądne. Rynek jest właśnie takim miejscem, gdzie trzeba umieć iść z falą. Ta na razie sprzyja bykom i będzie tak dopóki nie padną sygnały słabości popytu. Na złapanie szczytu i tak nie ma co liczyć, a spóźnić się z otwarciem pozycji to nie to samo, co stracić na własnym uporze.

Trochę technikiTygodniowy wykres wartości indeksu (wykres 1) nie wygląda źle, choć znalazłoby się kilka uwag. Skoro pojawiły się nowe rekordy, to dlaczego ta rekordowa świeca jest tak mała i dlaczego ma spory górny cień. Jej kształt jeszcze nie przesądza o sile podaży, ale widać, że popyt nie jest wystarczająco zdeterminowany. Mimo to do sygnałów słabości w długim terminie mamy jeszcze sporo miejsca. Tu nadal wsparciem jest ostatni lokalny dołek wyznaczony w okolicy 3150 pkt. Zejście niżej rozpoczęłoby trwający przynajmniej wiele miesięcy spadek cen. Na wykresie dziennym indeksu (wykres 2) sytuacja jest klarowniejsza. Można wyznaczyć kanał wzrostowy, który górne ograniczenie ma w tej chwili w okolicy 3700 pkt. Wzrost idzie jak po grudzie, ale idzie, co potwierdza pewną przewagę popytu. Do sygnałów słabości rynku w tym wypadku można zaliczyć ewentualne zamknięcie ostatniej luki hossy. Będzie to przesłanka do oczekiwania testu dolnego ograniczenia kanału i dołków w okolicach 3150 pkt. Zamknięcie luki można będzie potraktować jako sygnał zamknięcia średnioterminowych długich pozycji. Do gry na spadek potrzebna jest bessa, a do tej jeszcze nam daleko.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy