Podwyżka stóp nie była zaskoczeniem dla rynku, bo i być nim nie mogła. Większość ekonomistów i analityków rynkowych spodziewała się takiego scenariusza, a ostatnie dane makroekonomiczne wyraźnie potwierdziły narastanie presji inflacyjnej w gospodarce. W reakcji na decyzję rentowność obligacji wzrosła o 1-2 pkt bazowe. Potem rynek się ustabilizował w oczekiwaniu na komentarz, który w przeciwieństwie do decyzji mógł bardziej rozruszać uśpiony od wielu dni handel. Tak się jednak nie stało. Dość neutralny komentarz i projekcja, w której próżno było szukać przesłanek co do polityki RPP w najbliższych miesiącach, nie wywołały większej reakcji. Wydaje się, że o wiele większy wpływ miały dane z amerykańskiego rynku nieruchomości, które przełożyły się na poprawę notowań obligacji na rynkach bazowych, a co za tym idzie i polskich obligacji o dłuższych okresach zapadalności.
Rynek już poznał odpowiedź na pytanie, kiedy RPP zacznie podnosić stopy. Pozostała jeszcze jedna niewiadoma. Jak długa będzie sekwencja podwyżek. Gołębi ton wypowiedzi prezesa NBP odpowiedzi na to pytanie nam nie ułatwi. Ale o jednym trzeba pamiętać. To rynek ma zawsze rację.