Wydarzeniem tygodnia była podwyżka stóp procentowych o 0,25 pkt proc., do 4,25 proc. To pierwszy taki ruch RPP od niemal trzech lat. Decyzja nie była zaskoczeniem, a rynki - podobnie jak sama Rada - "dojrzewały" do niej przez kilka ostatnich miesięcy w miarę napływu informacji o szybkim wzroście gospodarczym i rosnącej inflacji.
Wyższe stopy to nie dramat
Teoretycznie wyższe stopy to czynnik niekorzystny dla kursów akcji, ale wydaje się, że aby negatywne efekty zagroziły hossie, seria podwyżek musiałaby być szybka i radykalna. A takiego scenariusza trudno obecnie oczekiwać. Niewielkie zaostrzenie polityki pieniężnej nie powstrzyma zjawisk napędzających trend wzrostowy na giełdzie, takich jak mała atrakcyjność lokat bankowych i instrumentów dłużnych (która skłania oszczędzających do większego ryzyka) czy też względnie niski koszt kredytów będących motorem boomu na rynku nieruchomości.
O tym, że wyższe stopy nie muszą same w sobie zaszkodzić akcjom, przekonuje historia. Przez całą poprzednią hossę na przełomie lat 1999 i 2000 stopy szły w górę. Kiedy RPP zaczęła je obniżać, kursy akcji również ruszyły w dół (ponieważ przyczyną obniżek była perspektywa załamania wzrostu gospodarczego). Z kolei w połowie 2004 r. zaostrzenie polityki pieniężnej nie przeszkodziło w powrocie silnego trendu zwyżkowego.
Długoterminowe perspektywy pozostają więc korzystne, zatem obecne poziomy kursów to jeszcze nie wszystko, czego można się spodziewać w tym roku. Inna sprawa to rozwój wydarzeń w najbliższych kilku czy kilkunastu tygodniach. Pod tym względem pojawiły się oznaki przegrzania koniunktury, które zapowiadają zapewne kontynuację korekty.