Licytacja kanarka nadal trwa. Co będzie, gdy odfrunie?

Kilka ostatnich korekt na giełdzie nauczyło ciułaczy funduszowych, że spadki cen należy wykorzystywać do zakupów

Aktualizacja: 20.02.2017 19:54 Publikacja: 22.05.2007 09:35

Hossa wyrobiła w inwestorach przeświadczenie, że giełda daje gwarancję sukcesu pomysłom na biznes - nawet jeśli istnieją głównie w wyobraźni prezesa albo w prospekcie reklamowym funduszu. Pomysły na zwykły dobry interes - gdzie zyski liczy się kalkulatorem i piórem zamiast w wyobraźni spekulanta - bledną jeśli nie są zaczarowane magią giełdy. Te inicjowane przez spółki giełdowe, często bledłyby w konfrontacji ze zwykłym ołówkiem, gdyby inwestorzy przypomnieli sobie, jak się nim posługiwać.

Niedawno uczestniczyłem w spotkaniu, na którym przedsiębiorcze kuzynostwo próbowało pozyskać dodatkowy kapitał na rozwój spółki, w której są głównym udziałowcem. Ich niewielka firma wyczerpała możliwości prostego finansowania rozwoju. Zwrócili się do bogatszych znajomych z ofertą emisji udziałów - licząc na zebranie dwóch milionów na zakup gruntu i budowę hali.

Profesjonalna prezentacja i szczegółowe wyciągi z ksiąg rachunkowych jasno wykazywały, że zyski na przestrzeni wielu lat nigdy nie były mniejsze niż 25 proc. wartości kapitału. Pozostałe wskaźniki finansowe były jeszcze lepsze, z dynamiką przyrostu zysku włącznie. Kondycję finansową potwierdzała opinia biegłego rewidenta. Liczni goście - których łączne zasoby potencjalnej gotówki z pewnością przekraczały kilkanaście milionów złotych - zadeklarowali popyt na "rodzinną" emisję w wysokości... 25 tys. zł. Skusiły się jedynie dwie osoby - oraz ja. Ale ja jestem ojcem chrzestnym ich córki.

Jako potencjalni inwestorzy naraziliśmy się na kuluarowe przestrogi uczestników spotkania, którzy próbowali uchronić nas od angażowania się w "ryzykowny biznes", którym jest kupowanie udziałów w spółkach. W dominującej opinii, aby zarabiać, trzeba "kupować fundusze", które dają wysokie zyski. "Na fundach się nie traci w długim terminie", a wystarczy kupować, gdy tanieją.

"Udziały są zbyt ryzykowne" - ten argument powtarzano w kilkudziesięciu wersjach interpretacji i stopniach skali zagrożenia. Fundusze to "zupełnie co innego". Mimo przedstawiania wyliczeń - nie byłem w stanie przebić się przez moc reklam i historyczne stopy zwrotu. Zwykli ludzie są odporni na arytmetykę. O ironio - wielu rozmówców nie kojarzyło nawet funduszy z udziałami w spółkach i zyskach. Bezcelowe okazało się przytaczanie przykładu rynków, których świetlana przyszłość wycen z hossy giełdowej lat osiemdziesiątych utknęła w piętnastoletnim odrabianiu strat po spadkach, choć owe spółki nadal przynoszą właścicielom zyski oraz dywidendy. Na spadku

ich notowań ucierpiały głównie fundusze. Nie udało mi

się jednak zmienić przeświadczenia uczestników spotka-

nia, że wystarczy tanio kupić fundusze i czekać aż zdrożeją. Siła moich argumentów jest od lat konsekwentnie dyskredytowana przez kolejne odsłony hossy.

Kilka ostatnich korekt nauczyło ciułaczy funduszowych, że spadki cen należy wykorzystywać do zakupów. Lekcja przyniosła efekty, a egzamin został zdany na piątkę. Zakupy jednostek funduszy akcji wzrosły w miesiącu, w którym spadki były najbardziej dynamiczne.

Można zakładać, że podobnie jak moi krewni i znajomi, inwestorzy na świecie już zostali wychowani przez rynek, by wyłącznie szukać okazji do zakupów. Duch unikania ryzyka zanika. Nic więc dziwnego, że słabe lub mieszane informacje z rynku, nawet jeśli są interpretowane prawidłowo (jako niepokojące), wywołują skutek odwrotny niż nakazuje prosta intuicja. Logika podpowiada, że w przypadku udziałów w "zwykłym biznesie" efekt byłby zgoła inny. Prawidłowy?

Racjonalne unikanie ryzyka obecne przy ocenie tradycyjnego inwestowania rozpływa się, jeśli biznes sygnują fundusze inwestycyjne albo giełda. Kanarek na dachu siedziby giełdowej spółki, w opinii "ulicy", jest postrzegany jako znacznie lepsza inwestycja niż zakup kury na własną grzędę - choćby nawet znosiła srebrne jaja.Licytacja tego kanarka trwa. Ma on jakąkolwiek wartość pod warunkiem, że ktoś inny będzie skłonny odkupić go w przyszłości. Ceny są coraz wyższe. Dopóki nie odfrunie...

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego