Wahania kursu franka maleją, ale rośnie zagrożenie wzrostem inflacji, dlatego Polacy zadłużeni w szwajcarskiej walucie (CHF) muszą się liczyć z dalszym wzrostem oprocentowania. Na szczęście koszty kredytu we frankach obniża wciąż silny złoty. Wczoraj średni kurs CHF w NBP wynosił 2,2996 złotego.
Skala zmian kursu franka szwajcarskiego do dolara jest najmniejsza od jedenastu lat, co zachęca inwestorów do zaciągania kredytów w tej walucie i lokowania w aktywach o wyższej rentowności. Tego rodzaju operacje określa się mianem carry trade. Grający na rynkach finansowych wykorzystują różnice w poziomie stóp procentowych.
W Szwajcarii referencyjna stopa procentowa wynosi 2,25 proc., zaś na przykład w Stanach Zjednoczonych 5,25 proc.
Atrakcyjność takich inwestycji może zmniejszać duża zmienność kursu franka do dolara amerykańskiego czy euro. Wczoraj rano miesięczna skala wahań szwajcarskiej waluty do dolara, uwzględniona w kontraktach opcyjnych, wynosiła 5,875 proc., a trzy dni wcześniej było nawet 5,825 proc. To najniższy poziom od wielu lat Za dolara w czwartek płacono 1,2271 franka, a od początku roku szwajcarska waluta do amerykańskiej straciła 0,7 proc. Był to czwarty co do skali spadek wśród szesnastu głównych walut w obrocie.
Frank niedawno zdołał odrobić część strat, gdyż pomógł mu Thomas Jordan, członek kierownictwa banku centralnego. W wywiadzie dla dziennika "Basler Zeitung" wyraził obawy, że spadek notowań franka może spowodować wzrost cen towarów importowanych i inflacji. Dla rynku był to sygnał świadczący o gotowości Narodowego Banku Szwajcarii (SNB) do dalszego podnoszenia stopy procentowej. W kwietniu ceny konsumpcyjne wzrosły o 1,1 proc., co było największą zwyżką od ponad 15 lat.