Dziś w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów spotkają się wicepremierzy reprezentujący PiS. LPR i Samoobronę, aby rozmawiać o zmianach w umowie koalicyjnej. Jedną z korekt ma być wpisanie do porozumienia zamierzeń związanych z reformą finansów publicznych, być może również planów obniżenia składki rentowej. Tym samym potwierdzają się informacje weekendowego "Parkietu", że Zycie Gilowskiej udało się przekonać premiera Jarosława Kaczyńskiego, by przymusić Samoobronę i Ligę Polskich Rodzin do poparcia jej projektów ustaw.

- Jesteśmy po to, by wprowadzać zmiany, a nie tylko zarządzać państwem. Trzeba to przypomnieć ugrupowaniom, z którymi tworzymy koalicję - tłumaczy nam Jan Dziedziczak, rzecznik rządu. W podobnym tonie wypowiadał się wczoraj w radiowych Sygnałach Dnia premier J. Kaczyński. - Żeby zmieniać kraj, potrzebna jest reforma finansów publicznych, czyli po pierwsze uchwalenie nowej ustawy o finansach publicznych, po drugie ustawy wprowadzającej. One są gotowe - powiedział. - W tym roku chcemy te sprawy mieć załatwione, bo taki jest sens zawarcia tej koalicji. Gdyby się okazało, że to mają być rządy dla rządów, no to nie ukrywam - mnie to nie interesuje - dodał.

Reforma finansów jest wpisana na listę zadań dla rządu, ale z omówienia projektu w umowie koalicyjnej wynika, że chodzi o inne zmiany niż forsowane ostatnio przez Zytę Gilowską. Zamiast likwidacji niepotrzebnych instytucji mowa jest np. o wieloletnim budżetowaniu czy wpisaniu środków unijnych do dochodów państwa (co zresztą nastąpiło w 2006 r.).

Inicjatywa spotkania wyszła od PiS (zaproponował je poseł Krzysztof Jurgiel). Partię rozczarował m.in. brak poparcia LPR i Samoobrony w głosowaniu nowelizacji ustawy o nadzorze budowlanym. Tajemnicą poliszynela jest także niechętny stosunek koalicjantów do obniżenia składki rentowej (projekt stosownej nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych jest już w Sejmie). Zmiana proponowana przez Ministerstwo Finansów przewiduje obniżenie składki o 3 pkt proc. w lipcu i kolejne 4 pkt proc. na początku 2008 r. - Jeżeli chodzi o pierwszy etap, to z naszego punktu widzenia nie podlega dyskusji, to jest potrzebne. To jest też podwyżka płac - powiedział premier. Od razu jednak przyznał: - Jeśli chodzi przyszłoroczną obniżkę, to postanowiliśmy sprawę poddać jeszcze dyskusji. Takie były głosy koalicjantów i niektórych osób w PiS.

Nic dziwnego - pełna, 7-proc. obniżka to koszt dla budżetu rzędu 20 mld zł. W dzisiejszym spotkaniu udział wezmą wicepremierzy Przemysław Gosiewski, Andrzej Lepper i Roman Giertych. Nazwiska negocjujących wskazują na to, że rozmowy doprowadzić mogą do wiążących ustaleń.