W najbliższym okresie należy spodziewać się stabilizacji cen mieszkań w dużych aglomeracjach, w których średnie ceny metra kwadratowego przekroczyły 7 tysięcy złotych (są to: Wrocław, Kraków, Trójmiasto - przyp. red.). Większy spokój będziemy mieli w Warszawie, jednak stolica ma zdecydowanie wyższy pułap akceptowalności cen ze względu na kształtujące popyt zjawiska migracyjne (niskie bezrobocie przyciąga osoby, które nie mogą znaleźć pracy w miejscu stałego zamieszkania) oraz najwyższe w kraju średnie wynagrodzenie brutto. Dalszy dynamiczny wzrost cen nastąpi najprawdopodobniej w Poznaniu i w Łodzi.
W nieco dłuższej perspektywie należy liczyć się z rosnącą konkurencją ze strony rynku wtórnego. Do sprzedaży trafiać będą lokale kupowane w celach krótkookresowej spekulacji. Sprzedającymi będą głównie polscy inwestorzy, którzy kupowali mieszkania, wykorzystując preferencyjne systemy płatności, a których nie stać na wpłatę 80-90 procent wartości lokalu i jego przejęcie. Osoby takie mogą być zmuszone do sprzedaży mieszkań poniżej wartości rynkowej, co zobaczymy w cenach obowiązujących na rynku wtórnym.
Pamiętajmy, że szał zakupów spekulacyjnych rozpoczął się niecały rok temu - wcześniej kupcami (w przygniatającej większości) byli inwestorzy zagraniczni, którzy kupują na około 10 lat i liczą na wzrost wartości nieruchomości w dłuższym okresie. Mieszkania, które były kupowane spekulacyjnie, trzeba zbudować (sprzedaż następuje zwykle dość krótko przed terminem przekazania kluczy). Na negatywne zjawiska poczekamy, ale nie można zagrożeń lekceważyć i udawać, że nie istnieją.
Rynek wyraźnie się uspokaja. Oczywiście, sytuacja wygląda różnie w poszczególnych segmentach i miastach, jednak najbliższy rok powinien przynieść stabilizację. Z powodu wysokich kosztów gruntów, materiałów i siły roboczej mało prawdopodobny jest spadek cen. Raczej na pewno należy spodziewać się ich wyhamowania.
Maciej Dymkowski