Przetarg na majątek upadłej Toory rozgrzał inwestorów

Papiery producenta wyrobów aluminiowych drożały wczoraj nawet o 25 proc. w oczekiwaniu na wynik przetargu na sprzedaż majątku spółki. Tymczasem syndyk nie otrzymał żadnej oferty. W przyszłym miesiącu zakończy się handel akcjami firmy

Aktualizacja: 27.02.2017 13:35 Publikacja: 27.05.2008 08:06

Poniedziałek był ostatnim dniem na składanie ofert na zakup dwóch fabryk należących do Toory Poland. Potencjalnych inwestorów, którzy mieliby przejąć majątek m.in. producenta felg, odstraszyła jednak wygórowana cena wywoławcza i trudna sytuacja zakładów. - Nie otrzymałem ani jednej oferty - powiedział "Parkietowi" Janusz Skiba, syndyk Toory.

Od początku wczorajszej sesji cena akcji spółki rosła przy wysokich obrotach. Kurs runął jednak po upływie terminu składania ofert o godzinie 14.00, po informacji o braku zainteresowania majątkiem.

Nie ma chętnych do kupna

W przeszłości przejęcie majątku firmy rozważały m.in. Sovereign Capital, BBI Capital NFI oraz Roman Karkosik. Już po ogłoszeniu przetargu fabrykę w Nisku oglądało kilku zagranicznych inwestorów branżowych. Uznali jednak widocznie, że oparta na wycenie biegłego cena wywoławcza (194 mln zł za zakład w Nisku i 37,3 mln zł za znacznie mniejszą fabrykę w Żorach) jest zbyt wysoka.

Sceptycznie o możliwości sprzedaży Toory za cenę wywoławczą wypowiada się nawet syndyk spółki. - Mam poważne wątpliwości co do tego, czy uda się sprzedać firmę za cenę wyznaczoną przez biegłego - mówi Skiba.

Powodem jest zła sytuacja obu zakładów (utrata znacznej części kontrahentów, wstrzymanie produkcji felg i spadek produkcji innych części z powodu braku środków obrotowych). - Po pierwsze, fabryka w Nisku jedynie w ograniczonym stopniu prowadzi działalność operacyjną. Po drugie, cały czas otrzymujemy wnioski o wyłączenie kolejnych składników majątku z masy upadłościowej. Chodzi o maszyny, które znajdują się na terenie zakładu, ale nie należą do spółki. W ten sposób straciliśmy już kilka milionów złotych - wyjaśnia Skiba.

Pieniądze na spłatę długów

Brak chętnych do zakupu przedsiębiorstwa zdecydowanie zwiększa ryzyko, że akcjonariusze Toory nie doczekają się żadnych pieniędzy. Syndyk spółki sprzeda zapewne w końcu obie fabryki, ale będzie musiał obniżyć sporo cenę wywoławczą. Tymczasem już teraz wstępna lista wierzytelności zgłoszonych w postępowaniu układowym Toory sięga 230 mln zł (ostateczna będzie gotowa pod koniec czerwca).

Zgodnie z prawem upadłościowym, akcjonariusze Toory będą na końcu kolejki podczas podziału pieniędzy pochodzących ze sprzedaży majątku. Pierwszeństwo, po spłacie kosztów postępowania, mają Zakład Ubezpieczeń Społecznych i urząd skarbowy (w momencie ogłoszenia upadłości firma była im winna kilka milionów złotych), a następnie wierzyciele, których roszczenia są zabezpieczone hipoteką lub zastawem. Chodzi tu przede wszystkim o banki, które kredytowały inwestycje Toory: Pekao, Raiffeisen i Calyon Bank. Pod koniec 2007 r., kiedy wypowiedziały spółce umowy kredytowe, Toora była im winna łącznie 105 mln zł. W uprzywilejowanej sytuacji znajduje się zwłaszcza Pekao, na rzecz którego firma zastawiła część swoich maszyn i ustanowiła hipotekę na nieruchomościach, na których znajduje się zakład w Nisku.

Koniec notowań już wkrótce

Upadłość Toory uprawomocniła się 20 grudnia ubiegłego roku. Pod koniec czerwca, po upływie sześciu miesięcy od tej daty, papiery spółki zostaną wykluczone z obrotu giełdowego. Szanse, że do tego czasu syndyk spółki zdąży przeprowadzić kolejny przetarg, są nikłe. Prędzej czy później uda mu się zapewne sprzedać oba zakłady. Ze względu na ich stan będzie musiał jednak zaoferować inwestorowi dyskonto w stosunku do ceny wywoławczej. Biorąc pod uwagę wysokość zadłużenia Toory, pieniędzy raczej nie starczy dla akcjonariuszy spółki.

ROZMOWA z Konradem Hernikiem, prezesem Armatury Kraków, o przetargu na zakup majątku TooryJesteśmy zainteresowani tylko produkcją grzejników

Dlaczego nie złożyliście wczoraj oferty na zakup majątku Toory od syndyka?

Nie składaliśmy syndykowi oferty na zakup majątku tej spółki, ponieważ jesteśmy zainteresowani jedynie wynajmem części grzejnikowej zakładu w Nisku.

A czy bierze Pan pod uwagę złożenie takiej oferty w przyszłości? Przetarg będzie powtórzony, bo tym razem nie było chętnych.

Moglibyśmy zdecydować się na taki krok, jeżeli dział grzejników Toory zostanie wydzielony ze składu masy upadłościowej i wystawiony na sprzedaż oddzielnie od reszty majątku.

Jeżeli do tego dojdzie, niewykluczone, że zmieni się wycena tych aktywów (według biegłego wynosi obecnie około 60 mln zł - przyp. red.), ponieważ po część maszyn, które znajdują się w zakładzie w Nisku i były traktowane jako majątek spółki, zgłosili się ich właściciele.

Jak Pan ocenia zainteresowanie zakupem majątku Toory, biorąc pod uwagę cenę wywoławczą?

Nie spodziewam się, by zakupem całości przedsiębiorstwa zainteresowana była większa liczba podmiotów właśnie ze względu na dość wygórowaną cenę wywoławczą.

Do uczestnictwa w przetargu zniechęca także wysokie wadium, które trzeba wpłacić (wynosi ono 3 miliony złotych - przyp. red.).

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego