Łomżyński Pepees poszukuje inwestora. Najchętniej w tej roli widziałby firmę z branży skrobiowej - dowiedział się "Parkiet". Po sprzedaży Browaru Łomża Duńczykom z Royal Unibrew i przeznaczeniu większości zysku z tej transakcji (92 mln zł z 126 mln zł) na skup akcji w wezwaniu, spółka potrzebuje pieniędzy na rozwój. Prezes Andrzej Kiełczewski potwierdza duże zainteresowanie przedsiębiorstwem, szczególnie ze strony zagranicznych podmiotów. W ubiegłym roku Pepees negocjował np. z angielską firmą Spearhead International (w Łomży prowadzone było nawet badanie due diligence). - Przyznaję, że przydałby się nam inwestor branżowy - mówi Kiełczewski. Zaznacza jednak, że wszystkie wiążące decyzje są w rękach akcjonariuszy.
Mocni główni udziałowcy
Wczoraj nie udało nam się skontaktować z głównymi udziałowcami. Jednak o tym, że mają oni poważne zamiary co do spółki, może świadczyć fakt, iż część z nich nie sprzedawała akcji w wezwaniu mimo bardzo atrakcyjnej ceny. Niektórzy kupowali ostatnio dodatkowe papiery (inna sprawa, że po wezwaniu mocno potaniały). Dzięki temu spółka inwestycyjna byłego właściciela Wirtualnej Polski Macieja Grabskiego (Grabski Inwestycje Finansowe) zwiększyła swój udział do ponad 10 proc. Z kolei Midston Developments, prawdopodobnie powiązana z Hubertem Gierowskim, kontroluje ponad 28 proc. kapitału, a wcześniej miała niecałe 20 proc.
Biurokratyczne opóźnienia
Pieniądze w Pepeesie potrzebne są na realizację dużego programu inwestycyjnego. Obejmuje on budowę fabryki skrobi zbożowej i działu skrobi modyfikowanych oraz instalacji do wytwarzania biopaliw. Wszystko to miało kosztować ok. 90 mln zł, ale teraz cena jest o ok. 10 proc. wyższa. Mniej więcej 20 mln zł na powyższy projekt spółka chce zdobyć z dotacji unijnych. Jednak wniosek do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa mogła złożyć dopiero na początku maja (wcześniej brak było odpowiednich wytycznych agencji). Poza tym Pepees ma jeszcze kilkanaście milionów po sprzedaży browaru. Jednak na pozostałe co najmniej 50 mln zł musi wziąć kredyty. - Gdyby znalazł się inwestor, można by z nich zrezygnować, co zwiększyłoby efektywność inwestycji - mówi prezes Kiełczewski.