Początkowe spadki na głównych europejskich parkietach, negatywnie odbiły się na nastrojach rodzimych inwestorów. Natomiast obserwowana po południu poprawa klimatu inwestycyjnego w Europie (wsparta m.in. przed dobre dane o amerykańskich zamówieniach na dobra trwałego użytku), nie poprawiła tych nastrojów. W efekcie indeks dużych spółek spadł o 1,22 proc. i zakończył dzień na poziomie 2513,16 pkt, natomiast indeks szerokiego rynku stracił 0,83 proc. i miał na zamknięciu wartość 39468,17 pkt.
Wczorajszego słabego zachowania GPW nie można jednak traktować jako wyroku. Na rynku wciąż bowiem utrzymują się niskie obroty. To zmniejsza wartość prognostyczną takich sesji. Obecnie bowiem wykreowanie silniejszego spadku, czy też wzrostu, nawet wbrew sytuacji na światowych rynkach akcji, nie jest szczególnie trudnym zadaniem.
Przyjmując, że elementarna logika w zachowaniu polskich inwestorów będzie dziś zachowana, rozstrzygnięcie dnia powinno zapaść o godzinie 14:30. Wówczas zostaną opublikowane zweryfikowane dane nt. dynamiki amerykańskiego PKB w II kwartale br. (prognoza: 2,7 proc.) i tygodniowy raport z rynku pracy w USA (prognoza: 425 tys.). Publikacje te mają szanse zdecydować o nastrojach.
Wczorajsze spadki nie zaskakują natomiast gdy na rynek akcji spojrzymy przez pryzmat analizy technicznej. Ta bowiem, od momentu gdy przed miesiącem indeks WIG odbił się od oporów w okolicy 43000 pkt, wskazuje na możliwość testu lipcowych minimów (jednak już nie ich przełamanie).
Sytuacja na wykresie WIG wyraźnie się poprawi z chwilą, gdy wybije się on powyżej strefy podażowej 41500-43000 pkt, jaką tworzy roczna linia bessy (41500 pkt), szczyt z 30 lipca br. (42416,36 pkt), minimum ze stycznia br. (42506,24 pkt) i 50 proc. zniesienie fali spadków maj-lipiec br. (43000 pkt).