Wczorajsza sesja przyniosła popyt na akcje dużych spółek. Dzięki zwyżkom m.in. banków, KGHM i Orlenu WIG20 zyskał 2,5 proc. Tradycyjnie już znacznie gorzej radziły sobie mniejsze spółki. Indeksy mWIG40 i sWIG80 zakończyły sesję na znacznie mniejszych plusach. Również nieznaczna przewaga liczby firm drożejących nad liczbą spółek tracących na wartości nie pozwala stwierdzić, by wczoraj doszło do powszechnego ataku popytu.
Obejmujący szeroki rynek indeks WIG wzrósł natomiast o 1,7 proc., co trudno nazwać przełomem na tle ostatnich tygodni, w trakcie których spadł o 7 proc. Zwyżka ta ma co najwyżej krótkoterminowe znaczenie - pozwoliła zatrzymać pochód niedźwiedzi w kierunku lipcowego dołka (37 508 pkt). Z długoterminowego punktu widzenia test tego dołka jest jednak jak najbardziej logiczną częścią całościowego technicznego obrazu sytuacji.
Skoro mamy trend spadkowy trwający od przeszło roku, a bykom do tej pory nie udało się sforsować kluczowych poziomów oporu, to kontynuacja tego trendu jest czymś naturalnym. Oczywiście w którymś momencie dojdzie do zatrzymania tej tendencji, ale wróżenie, kiedy to może się stać, ma niewiele wspólnego z reagowaniem na sygnały techniczne.
Szansa dla posiadaczy akcji polega na tym, że jeżeli WIG obroni lipcowy dołek (lub, co mniej prawdopodobne, w ogóle do niego nie dotrze), to powstaną warunki dla ukształtowania się trendu bocznego na wzór tego z okresu od lutego do maja. Krótkoterminowy trend boczny nie będzie co prawda gwarancją zakończenia długoterminowego trendu spadkowego (o czym już można się było przekonać w tym roku), ale mógłby być etapem wstępnym przed takim wydarzeniem.
Paradoksalnie zaletą stopniowego obsuwania się WIG-u od końca lipca jest powstanie nowego poziomu oporu na szczycie lipcowego odreagowania - 42416 pkt. Poziom ten przejął rolę bariery dla zwyżek od położonego wyżej styczniowego dołka (44509 pkt). Dla pesymistów obniżenie się oporu to potwierdzenie dominacji niedźwiedzi, dla optymistów - bliższa perspektywa pokonania tego oporu.