Większa liczba spółek wycofanych z obrotu na giełdzie, w połączeniu z niewielką liczbą pierwotnych ofert publicznych, odbija się na zyskach operatorów amerykańskich parkietów. Straty z tego tytułu są jednak niewielkie, bowiem tylko 15 proc. przychodów czerpią oni z opłat pobieranych za dopuszczenie do notowań.
Pod względem liczby firm wykluczonych z obrotu pierwsze półrocze bieżącego roku okazało się znacznie gorsze niż poprzednie lata. Dotyczy to zwłaszcza parkietu Nasdaq, który stawia emitentom łagodniejsze wymagania niż Nowojorska Giełda Papierów Wartościowych (NYSE). Pierwsza z giełd dopuszcza do notowań akcje spółek o minimalnej kapitalizacji 35 mln USD, druga wymaga 75 mln USD.
Tymczasem turbulencje na rynkach finansowych uderzają głównie w mniejsze spółki. Do początku sierpnia aż 54 notowane na Nasdaq firmy zostały skreślone, ponieważ przestały spełniać nałożone kryteria. Dla porównania, w ubiegłym roku taki los spotkał tylko 48 spółek.
Z NYSE do lipca tego roku wykluczono 11 firm, a w ubiegłym - 21. Z tego parkietu zniknęły m.in. dwie najgłośniejsze ofiary kryzysu subprime, banki IndyMac Bancorp. oraz Bear Stearns. Operator giełdy straci z tego tytułu 878 tys. USD, niewiele w porównaniu z przychodami sięgającymi 4 mld USD. Firmy planujące debiut przekładają natomiast IPO ze względu na słabą koniunkturę. Na amerykańskich parkietach zadebiutowały w tym roku tylko 24 spółki.
Reuters