Niemiecki rząd rozważa stworzenie narodowej rezerwy gazu, która pozwoliłaby gospodarce naszego zachodniego sąsiada zmniejszyć zależność od dostaw błękitnego paliwa pochodzących z Rosji.

Według danych federalnego ministerstwa gospodarki, 44 proc. gazu importowanego do Niemiec jest sprowadzana z Rosji. Rząd w Berlinie uważa, że jest to zbyt wielkie uzależnienie od surowców pochodzących z jednego (do tego niestabilnego politycznie) kraju. Rosja już wcześniej wstrzymywała z przyczyn politycznych dostawy gazu dla Ukrainy i Białorusi (w drugim przypadku zdarzyło się to bez powiadomienia władz w Berlinie). Ostatnie wydarzenia na Kaukazie wzmogły niepokój części niemieckich sfer rządowych dotyczący zagrożeń dla stabilności dostaw surowców energetycznych ze Wschodu. - Konflikt w Gruzji pokazuje nam, że nie możemy zwiększać zależności od dostaw z jednego kierunku - stwierdził Michael Glos, minister gospodarki. "Pomimo dużego uzależnienia od importu gazu nie istnieją państwowe środki antykryzysowe porównywalne z systemem rezerw ropy" - napisali rządowi eksperci w analizie poświęconej stworzeniu rezerw gazu.

Niemieckie ministerstwo gospodarki już rozpoczęło wstępne konsultacje na temat wykonalności tego projektu. Prowadzone mają być one zarówno z niemieckimi, jak i zagranicznymi firmami energetycznymi.

Inicjatywę rządu skrytykował niemiecki koncern E. ON Ruhrgas (jest partnerem rosyjskiego Gazpromu przy budowie gazociągu Nord Stream), wskazując, że stworzenie systemu rezerw może doprowadzić do wzrostu cen gazu.

reuters