Wczorajsza sesja nie należała do najbardziej zajmujących. Wprawdzie przed południem zapowiadało się całkiem ciekawie, ale późniejsze godziny były rozczarowaniem. Notowania rozpoczęły się od spadku cen i spadkiem się zakończyły. Skala przeceny na terminowym jest znacznie większa od skali przeceny spółek, ale to wynik dziwnej końcówki notowań
środowych.
Po dość spokojnym początku notowań na rynku zagościła podaż. Na krótko, ale była wystarczająca, by obniżyć poziom notowań. Kapitał rzucony na rynek nie był znaczny, ale aktywność na początku sesji była fatalna, a więc nawet ta nieznaczna podaż wystarczyła. Tym bardziej że akcje wyrzucane były koszami zleceń, co błyskawicznie obniżyło indeks. Na terminowym spadek sprowadził ceny pod poziom szczytu z 22 sierpnia, a więc pod aktualnie pierwszy poziom wsparcia. Przypomnę, że we wtorek był to jeszcze opór, którego pokonanie miało swoje konsekwencje w posiadaniu bądź nie pozycji na rynku. Dla części graczy powrót pod poziom wybicia mógłby sugerować negację sygnału. Ja mam trochę inne zdanie, ale o tym za chwilę. Ta nagła podaż nie dotyczyła tylko rynku polskiego, ale pojawiła się na większości rynków w danej chwili aktywnych. Można więc było przyjąć, że za tą podażą stał jakiś czynnik zewnętrzny i natury globalnej. Jeśli ma ktoś potrzebę tłumaczenia każdej zmiany na rynku, to może zainteresuje się faktem, że w tym czasie miała miejsce wypowiedź Dicka Cheneya na temat postawy Ameryki wobec wydarzeń w Gruzji. Początkowo myślałem, ze faktycznie te słowa mogły wywołać taką reakcję rynków. Problem w tym, że jeśli faktycznie rynki tak zareagowały, to dość szybko powinny powrócić na poziom sprzed tej wypowiedzi, bo nie jest to żadna nowość.
Te jednak nie powróciły, a więc być może nie to było powodem.
Cóż, nie zawsze zna się przyczyny zmian cen. Zresztą nie jest to aż tak potrzebne.