Niestety WIG20 nie poszedł ich śladem, zyskując tylko w pierwszej fazie ruchu wzrostowego, która doprowadziła warszawski indeks spółek o największej kapitalizacji do poziomu 2570,9 pkt, na którym ustanowione zostało maksimum sesji"- ocenił Marcin Stebakow, analityk Beskidzkiego Domu Maklerskiego.
W tym czasie na rynki napłynęły dane na temat produkcji przemysłowej w Wielkiej Brytanii, która spadła w lipcu o 0,4% m/m przy prognozie spadku o 0,1%.
"Dane umocniły inwestorów w przekonaniu, iż gospodarki europejskie notują stopniowe pogorszenie koniunktury. Niemiecki indeks DAX odpowiedział na tę publikację lekkim cofnięciem na południe. Reakcja w Warszawie była podobna, jednakże do głosu coraz śmielej dochodziła podaż, która przy znikomym obrocie zaczęła zdobywać znaczącą przewagę"- uważa analityk BDM.
Miedzy godz. 12-14 główny indeks GPW konsolidował się na poziomie 2544-2554 pkt, a obrót na WIG20 wynosił zaledwie 300 mln zł. Brak danych makro z rynku amerykańskiego spowodował, iż rynki zmuszone były pilnie śledzić zachowania pochodnych na indeksy z Wall Street. Kontrakt na S&P500 o godz. 14 zakończył trwającą od samego rana zwyżkę, przyczyniając się tym samym do osłabienia europejskich parkietów.
"W reakcji na to zdarzenie WIG20 pogłębił spadek i znalazł się na poziomie 2531,8pkt (-1,2%) wchodząc w głąb luki wsparcia ustanawiając sesyjne minimum. Do całkowitego jej zakrycia niedźwiedziom potrzeba jeszcze ok. 30pkt. Wraz z ruchem korekcyjnym giełd amerykańskich sytuacja na europejskich parkietach zaczęła się poprawiać, co pozwoliło warszawskim bykom na odrobienie kilku cennych punktów"- ocenił Stebakow.