Wtorek na Wall Street zaczął się pomyślnie, ale nie wpływała już na to decyzja rządu amerykańskiego o nacjonalizacji firm Fannie Mae i Freddie Mac, filarów rynku hipotecznego. Sprawiła to taniejąca ropa naftowa i inne surowce. Z tego powodu na pewien czas zmalały obawy wiążące się ze skutkami wzrostu cen. Dzięki spadkowi notowań ropy drożały takie spółki, jak Carnival Corp., największa na świecie wycieczkowa linia żeglugowa, oraz General Motors, lider wśród amerykańskich producentów aut. Komunikat o zakupie akcji Della za 100 milionów dolarów przez
Michaela Della dobrze usposobił inwestorów giełdowych do tej firmy. Wprawdzie rynek w dół ciągnęły firmy paliwowe i wydobywcze, ale w tej fazie notowań ich wpływ z powodzeniem neutralizowały firmy drożejące. Nie trwało to jednak długo. Później pod ciężarem spółek naftowych i górniczych indeksy nowojorskie spadły pod kreskę. Niekorzystną informacją dla rynku było zerwanie rozmów o zakupie akcji Lehman Brothers przez bank południowokoreański.
W Europie też koniunktura była zmienna. Początkowo największe wzięcie miały akcje spółek lotniczych. Irlandzki Ryanair, największy tani przewoźnik, poszedł do góry ponad 6 proc. Znacznie mniej
(1,5 proc.) zyskał kurs walorów niemieckiego Daimlera, właściciela Mercedesa. Na giełdzie londyńskiej powodzenie miały banki. Sprawił to artykuł gazety "The Times" o możliwości wsparcia rynku kredytów
hipotecznych przez rząd. Wśród spółek finansowych wyróżniały się Royal Bank of Scotland (4,6 proc.) i HBOS (3,3 proc.). Z powodu pogłosek o przejęciu przez hiszpański Santander drożały akcje Deutsche Postbanku. O przebiegu sesji przesądziły firmy wydobywcze. Akcje Anglo American potaniały