Weekendowa Analiza Futures

Aktualizacja: 26.02.2017 13:04 Publikacja: 14.09.2008 13:48

Ubiegły tydzień zaczął się od mocnej wiadomości o przejęciu przez

instytucje rządowe w USA kontroli nad dwiema spółkami związanymi z rynkiem

kredytów hipotecznych. Tym samym, administracja centralna zrobiła kolejny

krok w celu ratowania sytuacji. Krok, który zaskoczeniem nie był, bo o

takiej możliwości mówiło się już od dawna, a wcześniej przecież

przygotowano odpowiednie ramy prawne do takiego ruchu. Reakcja rynków była

więc krótkotrwała. Jedynym poważniejszym efektem tego posunięcia, który ma

szansę potrwać nieco dłużej, jest obniżka oprocentowania kredytów

hipotecznych. Przejęcie przez rząd ryzyka posiadanych przez Fannie Mae i

Freddie Mac papierów na siebie zdjęło nieco ciężaru z rynku. Kredytodawcy

mogli nieco opuścić oprocentowanie. To spadło o ok. 30 pkt. bazowych i

znajduje się już pod poziomem (dla kredytów 30-letnich) 6 proc. O ile

oprocentowanie uległo poprawie, to wcale nie należy oczekiwać, że banki

szybko powrócą do polityki łatwego kredytu sprzed dwóch lat. Tym samym,

nagłej zmiany w dostępie do kredytów nie można się spodziewać. Tym

bardziej, że mamy obecnie okres słabnącego rynku pracy, a więc

pogarszającej się jakości aktualnego portfela kredytów oraz pogarszającej

się, w skali makro, wypłacalności amerykańskich rodzin.

Przejęcie Fannie Mae i Freddie Mac to nie jedyna aktywności władz w tym

tygodniu. Ostatnie dni to także wysiłki mające na celu ratowanie jednego

z największych brokerów w USA Lehman Bros., który nie daje sobie rady z

udźwignięciem coraz mniej wartych aktywów. W tym tygodniu spółka ogłosiła

plany sprzedaży znacznej części posiadanego portfela, co szczególnie jej

nie pomogło, bo tydzień zakończyła spadkiem o 77 proc. Także i w piątek

cena spółki spadała. Na weekend miały być zaplanowane rozmowy z

potencjalnymi kupcami. W negocjacje włączył się Fed, co zrodziło domysły,

że władze monetarne być może przeprowadzą podobną akcję, jaka miała

miejsce pół roku temu, gdy w marcu konał Bear Stearns. Do chwili pisania

tego tekstu nic jeszcze nie było wiadomo.

Gdy trwa walka o łagodne dla rynku załatwienie sprawy z Lehman Bros.

powoli wyrasta nowy wrzód, jakim może się wkrótce stać AIG. Spółka

zagrożona jest obniżeniem ratingów (grozi m.in. S&P). Straciła w piątek

trzecią część swojej czwartkowej wartości. Kto następny? A jeszcze tydzień

temu można było przeczytać komentarze, że najgorsze jest już za nami.

Paradoksalnie, część analityków jest zadowolona z obecnej sytuacji, bo

przypomina im to marzec tego roku, gdy upadek Bear Stearns rozpoczął spore

odbicie na rynku akcji. Liczą oni na to, że teraz będzie podobnie. Mam tu

spore wątpliwości. Zwróćmy uwagę, że my już od dwóch miesięcy nie spadamy.

Wtedy też nie spadaliśmy, ale wtedy były jeszcze nadzieje na to, że upadek

BS będzie kończył problemy. Teraz wiadomo, że to tylko kolejny etap. Także

obecne problemy bliźniaków, Lehman Brothers czy, być może, AIG, to także

tylko kolejne etapy. Za każdym razem są to momenty przełomowe, gdy rynek

sam nie jest w stanie sobie pomóc. By uniknąć wyprzedaży aktywów przez

chory podmiot, musi dojść do interwencji podmiotów państwa. Nikt nie chce

pozwolić, by na słabym przecież rynku długu nagle pojawiła się przyparta

do muru podaż papierów zbijająca szybko ceny oraz wyceny aktywów, co

pociągnęłoby za sobą pogorszenie sytuacji u innych podmiotów, a więc

spowodowało reakcję łańcuchową.

Z jednej strony mamy kłopoty, które wymagają ingerencji w mechanizm

rynkowy, a z drugiej w analizach, jakie się ostatnio pojawiają, dają o

sobie znać poszukiwania możliwości zakończenia recesji. Oczywiście nie am, że te oczekiwania poprawy są dla mnie na razie pewną

ciekawostką, choć nie ignoruję ich. Zauważam tu pewną prawidłowość, że gdy

aktualna kondycja gospodarki jest słaba, to oczekuje się, że się ona

poprawi za pół roku, a może nieco dłużej. Tak samo było przecież rok temu,

i tak samo było na wiosnę, gdy zdaniem analityków II połowa roku miała być

już lepsza. Tymczasem prognozy najbliższych kwartałów sugerują, że wzrost

amerykańskiej gospodarki będzie minimalny, o ile w ogóle się pojawi. Ba,

pewne zmiany widać także po oczekiwaniach dotyczących przyszłych poziomów

stóp procentowych w USA. Jeszcze niedawno oczekiwano, że stopy będą rosły,

a dotychczasowy cykl obniżek już się zakończył. Teraz powraca motyw

obniżenia kosztu pieniądza. Wspomniane słabsze prognozy na najbliższe

miesiące połączone z osłabieniem ma rynku pracy oraz spadkiem cen na rynku

surowcowym tworzy, wg części analityków, miejsce na jeszcze jedną obniżkę

stóp procentowych. Oczywiście nie pojawi się ona już na najbliższym

posiedzeniu FOMC (w najbliższym tygodniu), ale wg wspomnianych analityków

może pojawić się na jednym z dwóch tegorocznych posiedzeń: tuż przed

wyborami prezydenckimi, lub przed sezonem świątecznym. O ile teraz nie

należy oczekiwać tejże obniżki, to podobno jej zapowiedzi już tak. Stopy

na najbliższym posiedzeniu amerykańskich władz monetarnych się nie

zmienią, ale w komunikacie układ zagrożeń ma uwypuklać ryzyko dla wzrostu

gospodarczego z sygnałem zmniejszającej się presji na wzrost cen. Za to

wszystko ma odpowiadać niższa cena ropy?

Fakt, jej spadek do 100 dolarów za baryłkę robi wrażenie. Można się było

spodziewać, że cena spadnie dość szybko, choć nie przypuszczałem, że

dojdzie do takiego poziomu już teraz. Właśnie ta zmiana sugeruje, że nie

tylko ja oczekiwałem czegoś mniej spektakularnego. Czy jednak zagrożenie

wzrostu cen już minęło i to ma być podstawa do oczekiwania na łaskawszy

ton wobec obniżek stóp procentowych? Jakoś mam wątpliwości. Inna sprawa,

że ostatni ruch na cenach ropy powinien cieszyć tych, którzy jeszcze

niedawno złorzeczyli na spekulantów. Przecież warunki popytu na ropę nie

zmieniły się w ciągu paru tygodni tak diametralnie, by cena tylko na

postawie czynników fundamentalnych, miała spaść o jedną trzecią. Tak, za

tym stoją także spekulanci, tak samo jak wcześniej stali za wzrostem ceny

surowców. Niższe ceny surowców pomagają poprawić nastroje, co widać choćby

po zmianie wskaźników nastrojów konsumentów. Czyli teraz spekulanci są

dobrzy?

Wróćmy na chwilę do wątku analiz sugerujących możliwość poprawy

koniunktury. Skoro ma się ona poprawić na wiosnę przyszłego roku, to na

jesieni obecnego należałoby oczekiwać sporego wzrostu cen akcji. W końcu

rynek akcji wyprzedza wydarzenia ze sfery realnej. Pytanie, czy taki

wzrost, jeśli w ogóle ma się pojawić, rozpocznie się od obecnych poziomów,

czy też dopiero po jakimś poważniejszym tąpnięciu? Właściwie można sobie

zgadywać, choć mam takie przeświadczenie, że skoro gospodarka amerykańska

znajduje się od końca ubiegłego roku w recesji, to zmiana aktywów na rynku

akcji jest relatywnie niska. Jakoś nie odpowiada to skali problemów. Zatem

choćby z tego powodu nie przypuszczam, by minimum, jakie zostało w lipcu

wyznaczone było ostatecznym minimum tej bessy. Dotyczy to tak rynku

amerykańskiego, jak i naszego. My spowolnienie mamy dopiero przed sobą.

Rynek już znaczną jego część zdążył zdyskontować, ale gdy cały świat

będzie słabł, to raczej trudno przypuszczać, by nasz rynek stał się ostoją

szczęśliwości posiadaczy akcji.

Kamil Jaros

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy