Mamy za sobą drugi poniedziałek z rzędu, w czasie którego rynki reagowały na weekendowe wydarzenia w USA. Tydzień temu było to przejęcie hipotecznych bliźniaków. Tym razem doszło do kilku różnych wydarzeń, z czego najważniejszym był upadek brokera Lehman Brothers. Prowadzone przez cały weekend rozmowy, których celem miało być bezbolesne dla rynku przejęcie spółki, nie zakończyły się sukcesem. Brytyjski bank Barclays wycofał się z chęci zakupu Lehman Brothers, wychodząc z założenia, że było to szkodliwe dla akcjonariuszy. Drugi podmiot, który prowadził podobne rozmowy, Bank of America, także się wycofał, by po paru godzinach ogłosić, że przejmuje innego brokera - Merrill Lynch - za 50 mld USD. Rynek odebrał to jako faktyczny upadek tego ostatniego. Jakby tego było mało, AIG wystąpiło do Fedu o linię kredytową na 40 mld dolarów, co miałoby pomóc w uniknięciu obniżenia ratingów. Takie obniżenie ratingu grozi AIG ze strony choćby S&P. Agencja to zasygnalizowała już przed weekendem. Zdaniem jednego z przedstawicieli spółki, ewentualne obniżenie oceny dla AIG skaże grupę finansową na upadek w ciągu dwóch-trzech dni.
W takiej atmosferze zaczęliśmy notowania w okolicy lipcowego dołka. Przez chwilę nawet można było odnieść wrażenie, że popyt się stara, ale gdy na dobre ruszyły notowania na rynku akcji, wszystko stało się jasne. Dołek z połowy lipca nie wytrzymał - pojawiły się nowe rekordy bessy. Kolejne godziny sesji to nowe minima. W efekcie obecne minimum trendu znajduje się na poziomie 2339 pkt i zapowiada się, że nie będzie to ostateczny dołek. Tym bardziej że w Stanach sytuacja staje się trudna. Weekendowe wydarzenia podgrzały nastroje do tego stopnia, że rynek finansowy wycenia możliwą obniżkę stóp procentowych (o ćwierć punktu procentowego) już na najbliższym posiedzeniu FOMC (wtorek).
Przybiły inwestorów także dane makro, choć tym razem ich wpływ był ograniczony, bo wpisał się w rynkowe nastroje. Niższa od prognoz wartość wskaźnika aktywności przemysłu w rejonie Nowego Jorku nie zaniepokoiła rynków. Także niższa od oczekiwań dynamika produkcji przemysłowej przeszła bez większego echa, gdyż słabsze dane tłumaczone były spadkiem produkcji samochodów. Jest to prawda tylko w połowie, bo nawet bez uwzględnienia zmian produkcji samochodów produkcja była słaba.