Elektrownia atomowa: inni budują, my się boimy

Polska jest białą plamą na mapie wykorzystania energetyki atomowej w Europie. Co więcej, inne kraje zamierzają zwiększyć wykorzystanie tej technologii, a u nas kluczowe decyzje odkładane są na później

Aktualizacja: 26.02.2017 12:31 Publikacja: 23.09.2008 07:50

Do 2021 roku w Polsce miałaby powstać pierwsza elektrownia atomowa. Tymczasem o ile u nas kończy się na rozważaniach i dyskusjach, o tyle sąsiedzi nie próżnują. A jednocześnie w odległości 300 km od naszych granic pracuje już około dziesięciu takich elektrowni. I na tym nie koniec. Trwają przygotowania do budowy siłowni jądrowej w Okręgu

Kaliningradzkim. Takie same działania podejmują Litwa, Ukraina i Czechy. Słowacja podpisała w ostatnich dniach porozumienie z Francją, europejskim liderem w energetyce atomowej, w sprawie współpracy w tej dziedzinie. Nastawienie do energetyki atomowej zmieniają również Niemcy, którzy wcześniej zamierzali zamknąć wszystkie siłownie jądrowe do 2021 roku.

A u nas nadal dyskusje

Od dłuższego czasu mówi się, że najlepiej byłoby, gdyby Polska, zanim przystąpi do budowy elektrowni atomowej na swoim terytorium, wzięła najpierw udział we wspólnym przedsięwzięciu z którymś z sąsiadów. Dzięki temu nasz kraj zyskałby m.in. wykwalifikowaną i doświadczoną siłę roboczą, ponieważ na obecną chwilę inżynierów do spraw atomistyki u nas jak na lekarstwo.

Jako główny reprezentant naszego kraju do budowy elektrowni jądrowej wskazywana jest największa na rynku Polska Grupa Energetyczna. Miałaby ona zostać udziałowcem elektrowni, którą koło Ignaliny zbudować chce Litwa. Nasi sąsiedzi, wstępując do Unii Europejskiej, zgodzili się na wyłączenie już w przyszłym roku pracującej jeszcze w Ignalinie elektrowni ze względów ekologicznych. I chociaż Litwini negocjują z Brukselą opóźnienie tego terminu, to wiadomo, że nowa elektrownia jest im potrzebna jak najszybciej.

W ramach ignalińskiego projektu, w którym udziałowcami oprócz naszego kraju i Litwy będą również Łotwa i Estonia, ma powstać siłownia o mocy przekraczającej nawet 3000 megawatów (ostatnio mówi się o 3400 MW). Byłyby to prawdopodobnie dwa bloki. Łączny koszt realizacji tego przedsięwzięcia trzeba szacować na około 5-6 mld euro. Dla trzech krajów nadbałtyckich inwestycja wiąże się z uniezależnieniem od dostaw energii z Rosji. Dla Polski projekt jest korzystny również ze względu na możliwość dostarczania energii do kraju. Sprawa tkwi jednak od kilku lat na etapie negocjacji. Z elektrownią wiąże się budowa mostu elektroenergetycznego Polska-Litwa, którym prąd mógłby przepływać w obie strony. Na razie jednak, choć rozpoczęto przygotowania, budowa jeszcze nie ruszyła.

Konkurencja w regionie

Tymczasem strona rosyjska zapowiada, że w kwestii energetyki atomowej szybciej niż Litwa przejdzie od słów do czynów. Rosatom - rosyjska korporacja zarządzająca energetyką - rozpoczyna budowę elektrowni w Obwodzie Kaliningradzkim. Mówi się, że również zaproponuje Polsce dostawy prądu. Litwini na pomysł ten reagują w sposób alergiczny twierdząc, że ze strony Rosji to szantaż i element gry politycznej.

Finlandia buduje elektrownię w Olkiluoto. Prace nad tym projektem się przedłużają,

co sprawia, że rosną też konieczne nakłady. Wcześniej koszt powstającego tam nowego bloku 1600 MW szacowano na 3 mld euro.

Teraz już wiadomo, że będzie to wyższa

kwota.

Należąca do czeskiego koncernu CEZ elektrownia atomowa w Temelinie (oprócz niej w Czechach pracuje jeszcze zakład Dukovany) ma zamiar postawić jeszcze dwa bloki energetyczne o łącznej mocy 3,4 tys. megawatów. Dwa działające obecnie w Temelinie bloki mają w sumie 2000 MW mocy. Początek rozbudowy elektrowni zaplanowano na 2013 r., uruchomienie pierwszego z nowych bloków przewidywane jest na 2020 r.

Ukraina, mimo negatywnych doświadczeń związanych z awarią elektrowni jądrowej w Czarnobylu, również zamierza rozwijać swój program atomowy. Już teraz około 50 procent jej zapotrzebowania na prąd zaspokajane jest dzięki tej technologii. Nasz rząd uważa, że ukraińskie plany mogą być szansą dla Polski. Jak powiedział niedawno wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak, możliwa jest współpraca z Ukrainą w zakresie wspólnego przedsięwzięcia, które mogłoby zostać sA co na własnym podwórku?

W opublikowanym niedawno projekcie nowej polityki energetycznej Polski do 2030 roku przewidziano utworzenie podległego resortowi gospodarki ośrodka, który zajmie się wprowadzaniem programu energetyki jądrowej w Polsce. Będzie on odpowiedzialny za przeprowadzenie badań dotyczących możliwych lokalizacji elektrowni atomowej, analizy prawne i promocję społeczną programu.

Najpierw jednak potrzebna jest uchwała rządu o przygotowaniach do budowy siłowni jądrowej w naszym kraju. A nie wiadomo, czy Rada Ministrów szybko podejmie taką decyzję. Jak wynika z sondaży, Polacy nadal w większości są przeciwni oddaniu do użytku w naszym kraju dużego reaktora atomowego (jeden już mamy w Świerku pod Warszawą, ale ma on symboliczną moc i wykorzystywany jest przede wszystkim do badań i produkcji preparatów dla medycyny nuklearnej).

Dlatego też każda pojawiająca się w mediach pogłoska wywołuje często protesty lokalnej społeczności. Tak co jakiś czas dzieje się w przypadku Źarnowca. Mimo że wcześniejszy zamysł budowy reaktora atomowego w tamtym miejscu upadł, to niektórzy naukowcy wskazują, że umiejscowienie elektrowni jądrowej w rejonie Źarnowca byłoby naprawdę rozsądnym rozwiązaniem. Jednak okoliczni mieszkańcy, wspierani np. przez aktywistów Greenpeace, zdecydowanie się sprzeciwiają.

Potrzebujemy edukacji

Ze względu na to zwolennicy energetyki atomowej już od długiego czasu apelują o rozpoczęcie w Polsce konsultacji społecznych, które pozwoliłyby zyskać poparcie dla energetyki atomowej. Niewielu naszych rodaków wie, że promieniowanie, jakie wytwarza reaktor jądrowy, działa na człowieka słabiej niż jedno prześwietlenie promieniami Roentgena. A emisja CO2, w porównaniu z technologiami opierającymi się na powszechnym w Polsce węglu kamiennym, jest wielokrotnie niższa.

Proces wdrażania energetyki jądrowej - zdaniem większości ekspertów - trwa minimalnie od 12 do 15 lat. Są tacy, którzy mówią, że można byłoby skrócić ten okres do 10 lat. Tak czy inaczej niemożliwe będzie włączenie do sieci pierwszego bloku jądrowego przed 2021 r. jeśli nie podejmiemy zdecydowanych działań w tym kierunku i nie rozpoczniemy poważnych przygotowań już wkrótce. Na czym ma polegać informowanie społeczeństwa o korzyściach płynących z energetyki atomowej? Mówi się np. o kampanii informacyjno-edukacyjnej przygotowującej Polaków do ewentualnego referendum na ten temat.

Ile jest do zrobienia

Od czego zaczynać? Na początku trzeba przeprowadzić wiele precyzyjnych i bardzo kosztownych badań hydrologicznych, środowiskowych, sejsmicznych, geologicznych, meteorologicznych, a nawet demograficznych. Są one konieczne ze względów bezpieczeństwa lokalizacji reaktora w danym miejscu. Prace budowlane są wyjątkowo skomplikowane. Chodzi o ostre procedury mające zapewnić stabilność i bezpieczeństwo pracy urządzeń. Po przeprowadzeniu badań można wyznaczyć najlepszą lokalizację. Powstaje tzw. raport lokalizacyjny i wtedy zaczyna się jeden z trudniejszych etapów, czyli wspomniane już konsultacje społeczne.

Wygląda na to, że przekonanie lokalnej społeczności do budowy siłowni w danej okolicy będzie w Polsce wyjątkowo trudne. Należy jednak pamiętać, że w krajach, takich jak Francja czy Niemcy firmy będące właścicielami elektrowni atomowych często oferują mieszkańcom coś podobnego do offsetu i zobowiązują się do inwestowania w okolicach elektrowni w przedsięwzięcia proekologiczne lub dofinansowują lokalną służbę zdrowia czy szkoły. Procedura jest taka, że dopiero po uzyskaniu przez przedsiębiorcę akceptacji społecznej można mu wydać zezwolenie na budowę elektrowni jądrowej w danym miejscu.

Okres budowy trwa obecnie co najmniej pięć-siedem lat. Jeśli jednak buduje się w pewnej sekwencji, to przy kolejnych blokach powstających obok siebie ulega on skróceniu.

Jednak oddanie do użytku pierwszego w danym kraju reaktora mającego działać na skalę przemysłową może się o wiele bardziej wydłużyć.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy