A było to tak... Ku zgorszeniu bogobojnych, w dzień świąteczny, stoi Mosze na ulicy i zachwala swój towar: - Spodnie za pół ceny! Spodnie za pół ceny! Oburzony sąsiad wychyla się z okna i karci Mosze: - A nie wstyd to w święto interes robić? Mosze w czoło się tylko puka i mówi: - A spodnie za pół ceny sprzedawać? Jaki to interes?
Tak ten kawał o spodniach przypominam, bo jak się po rynkach w ostatnich czasach porozglądać, to nie da się uciec przed pytaniem, jaki to interes akcje - już nie za pół, ale czasem za ułamek ceny zakupu - sprzedawać? A jeszcze lepsze pytanie jest takie, dlaczego u licha tych spodni za pół ceny i akcji za ćwierć nie chcą kupować tak długo?
Wiem, wiem, co powiecie. Że jest Ogromny, Ogromniasty Kryzys. I że teraz już nic nie będzie takie jak było. I że nie wiadomo, czy w ogóle cokolwiek będzie. Ja mam, oczywiście, świadomość, że jest jak jest, bo ludzie generalnie myślą, że nie będzie fajnie, choć nikt nie wie, jak bardzo i jak długo. Ale jakieś dziwne dopada mnie deja vu. Bo, oczywiście, w zdecydowanie mniejszej skali, ale taki klimat już kiedyś na własnej skórze poczułem. I to kilka razy. A najmocniej w 2002 roku. Gdy wtedy zaglądałem rutynowo do znajomych POK-ów, to wiało stamtąd chłodem godnym kostnicy. Nie mogłem pojąć, dlaczego nikt nie chce niesłychanie wtedy tanich papierów. A wiele osób z kolei z politowaniem kręciło głową, słysząc moje kontrariańskie opinie.
A gdy bez ogródek napisałem w "Parkiecie", że, moim zdaniem, warto kupić akcje i schować na później, to nasłuchałem się już całkiem wprost opinii o zastraszająco niskim poziomie mojego intelektu. Ciekawe, że jakoś potem autorzy owych interesujących opinii dziwnie gdzieś się zapodziali. Albo nagle zmienili front. Potem, czyli wtedy, gdy zaczęła się hossa.
I nie zamierzam wcale teraz twierdzić, że i tym razem będzie dokładnie tak samo. Bo nigdy nie jest tak samo. Bo świat się zmienia. Bo pewnie nigdy jeszcze tak wielu nie cierpiało tak wiele przez tak niewielu. Nigdy jeszcze ściema bankierów inwestycyjnych, rozdęcie kredytowe i skutki implozji sztucznie nadmuchanej bańki aktywów nie uderzyły tak mocno w Bogu ducha winnych inwestorów ze słynnego przysłowiowego Pcimia. A jako że ludzkości generalnie nigdy nie wystarczało rozsądku, to i treściwej pożywki do mnożenia negatywnych scenariuszy nie zabraknie.