Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC), czyli organ Rezerwy Federalnej sterujący polityką pieniężną w USA, ogłosił w miniony wtorek, że stan gospodarki będzie najprawdopodobniej uzasadniał utrzymanie głównej stopy procentowej blisko zera co najmniej do połowy 2013 r. Tego dnia, po kilku sesjach ostrych zniżek, nowojorskie indeksy giełdowe wystrzeliły w górę najbardziej od marca 2009 r. Ale już następnego dnia na Wall Street nastąpiła największa wyprzedaż akcji od grudnia 2008 r.
Tak silne, i do tego skrajnie przeciwstawne, reakcje rynku na komunikat FOMC mogą zaskakiwać, bo na pierwszy rzut oka nic on w polityce Fedu nie zmienia. Stopę funduszy federalnych, po której amerykańskie banki udzielają sobie wzajemnie krótkoterminowych pożyczek, stara się on przecież utrzymywać w przedziale 0–0,25 proc. już od grudnia 2008 r. i dotąd regularnie podkreślał, że będzie to robił jeszcze przez „dłuższy czas". Jednak w rzeczywistości taka kosmetyczna zmiana sformułowań w komunikatach banku centralnego to pełnoprawne narzędzie polityki pieniężnej, testowane wcześniej m.in. w Kanadzie i Japonii.
W przededniu posiedzenia FOMC około 60 proc. ekonomistów spodziewało się, że prędzej czy później gremium to podejmie próbę pobudzenia wyraźnie słabnącej koniunktury. Tak postąpiło jesienią 2010 r., gdy w reakcji na hamowanie gospodarki ogłosiło drugą rundę ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE), czyli skupu aktywów za „dodrukowane" pieniądze. Teraz też sternicy amerykańskiej polityki pieniężnej przyznali, że tempo wzrostu gospodarki USA jest rozczarowujące. Wskazali m.in. na pogarszanie się koniunktury na rynku pracy, o który troska – oprócz dbania o stabilność cen – jest jednym z elementów podwójnego mandatu Fedu. W jaki sposób deklaracja FOMC ma koniunkturę poprawić?
Zarządzanie oczekiwaniami
Fed liczy na to, że „warunkowe" zobowiązanie do utrzymania głównej stopy procentowej blisko zera wpłynie na długoterminowe rynkowe stopy procentowe, które mają znaczenie dla kredytobiorców. Chodzi przede wszystkim o rentowność obligacji skarbowych, z którą w USA powiązane jest oprocentowanie kredytów. Wśród wielu czynników, od których zależą te długoterminowe stopy, kluczowe są oczekiwania uczestników życia gospodarczego co do tego, jak będą się kształtowały stopy krótkoterminowe. Im później spodziewają się podwyżki tych ostatnich, tym niższa stopa zwrotu z inwestycji – np. z kupionych obligacji w wypadku inwestorów i z udzielonych kredytów w wypadku banków – jest dla nich satysfakcjonująca. Nawet niewielka stopa zwrotu i tak będzie bowiem wyższa niż koszt krótkoterminowych pożyczek zaciągniętych na sfinansowanie tych kredytów. Zmieniając oczekiwania rynków odnośnie do podwyżek stóp procentowych, Fed może więc teoretycznie obniżyć rentowność obligacji i rozruszać rynek kredytowy. Poza tym może podbić ceny wielu aktywów, bo przy niskich stopach procentowych inwestorom i spółkom nie opłaca się trzymać gotówki. A mniejsze ryzyko stopy procentowej ułatwia planowanie inwestycji. – Wyceny aktywów zawierają w sobie oczekiwania inwestorów co do przyszłości, więc polityka pieniężna może wpływać na warunki finansowe, zmieniając te oczekiwania. A to częściowo może osiągnąć, prowadząc przewidywalną, np. opartą na jakichś regułach, politykę pieniężną – tłumaczy „Parkietowi" Rudy Narvas, ekonomista Societe Generale. – Język komunikacji może być bardzo potężnym narzędziem FOMC. Gdyby udało mu się skłonić rynki do przesunięcia oczekiwanej daty pierwszej podwyżki o pół roku, wpływ na rentowność 10-letnich obligacji skarbowych byłby taki jak wydanie przez Fed na te papiery 760 mld USD, czyli trzecia runda QE – wyliczyli analitycy Macroeconomic Advisers. Pierwsza reakcja rynku obligacji na komunikat FOMC rzeczywiście dawała powody do optymizmu. Rentowność 10-latek spadła tego dnia z 2,5 do 2,1 proc., a w trakcie sesji obniżyła się do najniższego w historii poziomu 2,04 proc.
Kanadyjski podręcznik
Nie na wszystkich decyzja Fedu zrobiła jednak wrażenie. – Nie sądzę, aby ten krok zmienił warunki finansowe i ekonomiczne, bo rynki już wcześniej odsunęły oczekiwaną podwyżkę stóp na przełom lat 2012 i 2013, a stopy długoterminowe były na historycznie niskich poziomach – ocenił Harm Bandholz z UniCreditu. Wprawdzie daje to FOMC szanse na dodanie do tych oczekiwań kolejnych sześciu miesięcy, ale może się to okazać trudne. Jego zobowiązanie do utrzymania zerowych stóp procentowych do 2013 r. jest warunkowe, tzn. może być złamane, jeśli koniunktura wyraźnie się poprawi lub przyspieszy inflacja. Do podejrzeń, że taki scenariusz jest prawdopodobny, uczestników rynku skłonić może fakt, że aż trzech spośród dziesięciu członków FOMC było przeciwnych nawet takiej warunkowej deklaracji, m.in. ze względu na obawy inflacyjne. Tak silny rozłam w łonie Komitetu miał miejsce po raz ostatni w 1992 r.