Czy załamanie na rynkach przekłada się na decyzje inwestycyjne firm, popyt na kredyty?
Biznes to w dużej mierze psychologia. Jak dotąd nie widać, by firmy zaraziły się pesymizmem, chociaż ze względu na ilość negatywnych informacji, jakie się ostatnio pojawiają, można się zacząć zastanawiać nad planami na przyszłość. Musimy pamiętać, że dotychczas wiele firm nie ruszyło jeszcze z inwestycjami. Moce produkcyjne nie były wykorzystywane w pełni, rynki zbytu jeszcze się nie odbiły po kryzysie, nie wiadomo, co będzie się działo ze złotym. Te inwestycje, które realizowano, miały charakter odtwarzający wcześniejsze moce produkcyjne, albo też były realizowane w sferze publicznej.
Czy w obecnej sytuacji możemy liczyć na przyspieszenie inwestycji?
Polska gospodarka jest w pewnej mierze odizolowana od tego, co się dzieje na świecie. Mamy duży rynek wewnętrzny, rosnącą gospodarkę i zdrowy sektor bankowy. Posiadamy własną walutę, która, ilekroć coś negatywnego dzieje się na świecie, osłabia się, pomagając naszym eksporterom. Mamy wreszcie fundusze unijne i inwestycje infrastrukturalne. Jesteśmy zatem w dość szczęśliwym położeniu. Trudno jednak mówić o przyspieszeniu inwestycji firm – widzimy raczej optymalizację działań i dążenie do lepszego wykorzystania posiadanych zasobów.
Mamy też deficyt. Musimy importować kapitał z zagranicy.