Po dramatycznym sierpniu, który był na polskiej giełdzie najgorszym miesiącem od lutego 2009 r., czyli od końca pokryzysowej bessy, wielu inwestorów miało nadzieję, że apogeum nowej fali zawirowań mają już za sobą. W końcu za sierpniowe tąpnięcie WIG20 o 10,1 proc. odpowiadały takie bezprecedensowe wstrząsy, jak np. pozbawienie USA przez agencję Standard & Poor's najwyższej oceny wiarygodności kredytowej. Oczekiwania, że wrzesień będzie spokojniejszy, były więc uprawnione, nawet jeśli statystycznie jest to najsłabszy miesiąc na GPW. Ale nadzieje okazały się płonne.
Gorzej niż po Lehmanie
Indeks największych polskich spółek osłabił się o 10,7 proc. Szersze indeksy wypadły wprawdzie lepiej niż w sierpniu, ale tylko marginalnie. Wyjątkiem był grupujący małe spółki sWIG80, który zniżkował o 8,4 proc. w porównaniu z 13,6 proc. miesiąc wcześniej. Tak czy inaczej, takiej dekoniunktury na warszawskiej giełdzie nie było nawet we wrześniu 2008 r., gdy doszło do głośnego bankructwa banku Lehman Brothers i wydawało się, że światowemu sektorowi finansowemu grozi implozja.
Stosunkowo udana końcówka miesiąca przez wielu analityków tłumaczona jest chęcią poprawiania przez fundusze inwestycyjne swoich wyników, aby lepiej wyglądały w kwartalnym sprawozdaniu (tzw. window dressing). Pozwoliła jednak indeksom odrobić tylko niewielką część strat z poprzednich tygodni. W efekcie WIG20 zakończył III kwartał ze stratą 21,9 proc. To najgorszy kwartał od niemal trzech lat i czwarty w rankingu najsłabszych kwartałów w historii GPW. Wszystkie jeszcze słabsze kwartały przypadły na pamiętne kryzysy (lata 1998, 2001 i 2008), co wiele mówi o tym, jak inwestorzy oceniają skalę dzisiejszych problemów światowej gospodarki i systemu finansowego.
W ostatnich miesiącach najwięcej uwagi wciąż budził kryzys fiskalny w strefie euro. Patrząc z perspektywy czasu, w sierpniu i wrześniu trudno dostrzec konkretne powody, dla których niepokój o przyszłość unii walutowej był większy niż np. w poprzednich, znacznie spokojniejszych dla inwestorów miesiącach. Ale może właśnie brak przełomowych wydarzeń uświadomił inwestorom, że unijni liderzy nie mają pomysłów na zażegnanie kryzysu, choć bankructwo Grecji uchodzi na rynkach za niemal pewne.
Teza ta koreluje z popularną wśród analityków interpretacją ostatniej poprawy nastrojów inwestorów jako wyrazu nadziei, że politycy wreszcie zaczynają rozumieć skalę stojących przed nimi wyzwań. Świadczyć o tym ma coraz większa w UE akceptacja dla powiększenia funduszu EFSF, a nie tylko rozszerzenia jego uprawnień.