Uchwała zarządu warszawskiej giełdy, która nie została podana do publicznej wiadomości, zakłada obniżenie stawek od zleceń w okresie od listopada do końca 2012 r. Mowa w niej o „bodźcach rozwojowych", „aktywnym poszukiwaniu inwestorów" i „podtrzymaniu zainteresowania" dotychczasowych giełdowych graczy w kontekście trudnej sytuacji na rynkach kapitałowych. W praktyce jednak sprowadza się do wyrównania nadpłaconych faktur za I i II?kwartał.
W sierpniu biura zostały niespodziewanie wezwane do uiszczenia niebagatelnych dla nich dodatkowych kwot – nawet kilkuset tysięcy złotych. O tym, o jaką sumę chodzi, można wnioskować z raportu półrocznego GPW, z którego wynika, że „do przychodów II?kwartału zaliczono kwotę niezafakturowanych opłat w I kwartale w wysokości 3?mln zł". Licząc okres siedmiomiesięczny, giełda domagała się od swoich członków nawet 6?mln zł. Zdaniem brokerów – niesłusznie.
Po długich negocjacjach z branżą maklerską władze GPW?zdecydowały się na kompromisowe rozwiązanie – każdy broker, który zastosował się do korekty faktur i nie zalega wobec giełdy z żadnymi należnościami, liczyć może na ulgę w opłatach. Rabat wygaśnie, kiedy łączna suma korzyści biura wyrówna się z wcześniejszą dopłatą. Bonifikata nie jest duża – przykładowo dla transakcji do 100 tys. zł stawka została ograniczona z 0,033 do 0,032 proc. wartości, dla zleceń w przedziale 100 tys. zł – 2 mln zł – z 0,024 proc. do 0,021 proc.
– W?ten sposób GPW nie musi się obawiać nagłego pogorszenia wyniku, nieuchronnego, gdyby zwrot nadpłaty nastąpił jednorazowo. Biura zaś liczyć mogą na stopniowe odzyskanie nadpłaconych kwot. Trudno liczyć, aby w takim wariancie prowizje stosowane przez brokerów zostały obniżone – mówią przedstawiciele biur proszący o anonimowość.