Tegoroczne załamanie notowań spółek metalowych każe się zastanowić, czy jest to swoista promocja i zachęta do kupowania przecenionych akcji, czy może wręcz przeciwnie – ostrzeżenie, by trzymać się od branży (i całego rynku akcji) z daleka.
Odpowiedź na to zasadnicze dla uczestników rynku pytanie zależy przede wszystkim od przyjętej strategii inwestycyjnej. Dla zwolenników analizy technicznej sprawa jest jasna. Dopóki nie pojawią się sygnały przełomu i rozpoczęcia średnioterminowego trendu wzrostowego, akcje warto najwyżej obserwować, ale nie kupować. Takim prostym sygnałem mógłby być wzrost notowań przynajmniej do kilkumiesięcznego?maksimum. Na razie z taką?sytuacją nie mamy do czynienia.?Wartość rynkowa monitorowanego przez nas koszyka akcji spółek metalowych balansuje na poziomie dołków trendu spadkowego, a widmo jego kontynuacji ciągle straszy.
AT i fundamenty
Odpowiedź na zadane na początku pytanie przestaje być jednak tak oczywista, jeśli do analizy zaprzęgniemy także fundamenty, od których ostatecznie wszystko przecież zależy. Na wykresie zestawiliśmy wartość rynkową naszego przykładowego koszyka (czyli to, co interesuje analityków technicznych) z wartością księgową akcji wchodzących w jego skład (czyli z tym, co jest jednym z najprostszych wyznaczników fundamentalnej atrakcyjności walorów).
Przyjrzenie się pod tym kątem poprzedniej bessie zakończonej na wiosnę 2009 r. rzuca nowe światło na obecną sytuację. Kluczowa jest obserwacja, że podczas gdy trend spadkowy startował przy silnym przewartościowaniu (wartość rynkowa bujała w obłokach powyżej wartości księgowej), to końca dobiegał przy silnym niedowartościowaniu (wartość rynkowa była mocno zaniżona w porównaniu z księgową). Obserwacja ta stanowi kluczowy łącznik między analizą techniczną i fundamentalną. W 2009 roku idealny moment do kupowania akcji spółek metalowych pojawił się po spełnieniu warunków stawianych zarówno przez „technikę" (kilkumiesięczne maksima notowań), jak i fundamenty (silne niedowartościowanie). Nawet jeśli kierujący się tymi kryteriami inwestor czekał na wzrost wartości rynkowej naszego koszyka do trzymiesięcznego maksimum, tracąc tym samym początkową część rodzącego się silnego trendu wzrostowego, to i tak w ciągu kolejnego pół roku zarobił ok. 100 proc. (to średnia zmiana notowań wszystkich spółek z koszyka). Taka zwyżka wynikała z „konsumowania" niedowartościowania akcji sygnalizowanego przez analizę fundamentalną.
Innymi słowy – wejście branży w fazę niedowartościowania w przeszłości oznaczało, po pierwsze, rosnące skokowo prawdopodobieństwo zakończenia trendu spadkowego. Po drugie, nawet jeśli trend ten był jeszcze kontynuowany przez pewien czas, to do im większego niedowartościowania doprowadził, tym wyższe były później stopy zwrotu po odwróceniu trendu.