- W krótkim terminie jest potencjał do wzrostów, jednak naszym zdaniem odreagowanie zacznie wygasać już w połowie tego roku – prognozuje Tarczyński.
Jak podkreśla, bankructwa nadmiernie zadłużonych państw nie da się uniknąć. Dlatego najlepszych okazji inwestycyjnych, kiedy już krach nastąpi, radzi szukać właśnie na rynkach, które najdotkliwiej odczują załamanie – Państwach Europy zachodniej.
- Myślę, że mniej więcej w połowie przyszłego roku przyjdzie czas na kupowanie akcji włoskich hiszpańskich, lecz również innych rozwiniętych rynków europejskich. Ceny będą w tych krajach tak niskie, że zdyskontują każdy negatywny scenariusz. Załamanie nie ominie oczywiście również Polski, jednak u nas, podobnie jak na innych rynkach wschodzących, będzie płytsze – uważa prezes Opoka TFI.
Jak nisko spadną wyceny polskich spółek? – Nie podejmuję się tego przewidzieć, jednak niewykluczone, że będą poniżej poziomów z 2009 r. – tłumaczy Tarczyński.
Za rozwojem takiego scenariusza przemawiają nie tylko czynniki makroekonomiczne i polityczne, lecz również cykliczne. – Statystycznie rzecz biorąc dołki na giełdach przypadają na początek dekady, a np. na rynku amerykańskim praktycznie od 2000 r. w cenach realnych, jesteśmy w bessie. Z drugiej strony wsparciem dla rynków w tym roku może być cykl prezydencki – rok wyborczy w USA jest czasem zwyżek indeksów giełdowych. Dlatego naszym zdaniem ostateczne załamanie na rynkach może nastąpić raczej na początku 2013 r. niż pod koniec tego roku – wyjaśnia Tarczyński.