Odwilż nie potrwa długo

- Styczniowe ożywienie na rynkach kapitałowych nie zapowiada hossy - ostrzega Tomasz Tarczyński, prezes Opoka TFI. – Dno bessy, u której źródła leży nadmierne zadłużenie sektora publicznego jest jeszcze przed nami. Jego zdaniem możemy się go spodziewać na przełomie tego i następnego roku.

Aktualizacja: 17.02.2017 07:41 Publikacja: 08.02.2012 15:17

Tomasz Tarczyński, prezes Opoka TFI

Tomasz Tarczyński, prezes Opoka TFI

Foto: Fotorzepa, Justyna Cieślikowska Justyna Cieślikowska

- W krótkim terminie jest potencjał do wzrostów, jednak naszym zdaniem odreagowanie zacznie wygasać już w połowie tego roku – prognozuje Tarczyński.

Jak podkreśla, bankructwa nadmiernie zadłużonych państw nie da się uniknąć. Dlatego najlepszych okazji inwestycyjnych, kiedy już krach nastąpi, radzi szukać właśnie na rynkach, które najdotkliwiej odczują załamanie – Państwach Europy zachodniej.

- Myślę, że mniej więcej w połowie przyszłego roku przyjdzie czas na kupowanie akcji włoskich hiszpańskich, lecz również innych rozwiniętych rynków europejskich. Ceny będą w tych krajach tak niskie, że zdyskontują każdy negatywny scenariusz.  Załamanie nie ominie oczywiście również Polski, jednak u nas, podobnie jak na innych rynkach wschodzących, będzie płytsze – uważa prezes Opoka TFI.

Jak nisko spadną wyceny polskich spółek? – Nie podejmuję się tego przewidzieć, jednak niewykluczone, że będą poniżej poziomów z 2009 r. – tłumaczy Tarczyński.

Za rozwojem takiego scenariusza przemawiają nie tylko czynniki makroekonomiczne i polityczne, lecz również cykliczne. – Statystycznie rzecz biorąc dołki na giełdach przypadają na początek dekady, a np. na rynku amerykańskim praktycznie od 2000 r. w cenach realnych, jesteśmy w bessie. Z drugiej strony wsparciem dla rynków w tym roku może być cykl prezydencki – rok wyborczy w USA jest czasem zwyżek indeksów giełdowych. Dlatego naszym zdaniem ostateczne załamanie na rynkach może nastąpić raczej na początku 2013 r. niż pod koniec tego roku – wyjaśnia Tarczyński.

Zespół Opoka TFI zwraca uwagę, że kończy się czas relatywnie wyższych stóp zwrotu z rynków rozwijających się, w tym Polski. – Koniunktura na rynkach wschodzących zależy w dużej mierze od kredytów udzielanych przez banki krajów rozwiniętych. W Europie zachodniej w najbliższych latach sektora bankowego nie będzie stać na finansowanie inwestycji w pozostałych częściach świata.

Po załamaniu, które zdaniem Tarczyńskiego nastąpi w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy, polscy inwestorzy nie powinni się jednak nastawiać na gwałtowną hossę. – Prognozowana sytuacja demograficzna w Polsce w ciągu najbliższych dwóch dekad należy do najgorszych na świecie. W związku z tym spodziewamy się osłabienia tempa wzrostu PKB, nawet do 2 proc. r./r., dużych problemów w finansach publicznych oraz w systemach ubezpieczeń społecznych – mówi Tarczyński.

Zwraca przy tym uwagę na wyraźny – odwrotny - związek pomiędzy wycenami akcji, wyrażonymi relacją ceny do zysku, a udziałem osób w wieku 60-70 lat w populacji. – Dlatego inwestorzy w Polsce muszą się pogodzić z długoterminowym trendem spadkowym wycen akcji, obligacji, lecz również innych aktywów – np. nieruchomości. - Podkreślam, że chodzi o wyceny. Ceny nominalne mogą rosnąć – zastrzega Tarczyński.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego