Jego zdaniem możemy się go spodziewać na przełomie tego i następnego roku. – W krótkim terminie jest potencjał do wzrostu, jednak naszym zdaniem odreagowanie zacznie wygasać już w połowie tego roku – prognozuje Tarczyński.

Jak podkreśla, bankructwa nadmiernie zadłużonych państw nie da się uniknąć. Dlatego najlepszych okazji inwestycyjnych, kiedy już krach nastąpi, radzi szukać właśnie na rynkach, które najdotkliwiej odczują załamanie.

Do tego czasu, jego zdaniem, najlepiej trzymać pieniądze na lokacie w bezpiecznym banku. – Myślę, że mniej więcej w połowie przyszłego roku przyjdzie czas na kupowanie akcji spółek włoskich, hiszpańskich i z innych rozwiniętych rynków europejskich. Ceny będą w tych krajach tak niskie, że zdyskontują każdy negatywny scenariusz. Załamanie nie ominie oczywiście również Polski, jednak u nas, podobnie jak na innych rynkach wschodzących, będzie płytsze – uważa prezes Opoka TFI.

Za rozwojem takiego scenariusza przemawiają nie tylko czynniki makroekonomiczne i polityczne, lecz również cykliczne. – Statystycznie rzecz biorąc, dołki na giełdach przypadają na początek dekady, a np. na rynku amerykańskim praktycznie od 2000 r. w cenach realnych jesteśmy w bessie. Wsparciem dla rynków w tym roku może natomiast być cykl prezydencki – rok wyborczy w USA jest czasem zwyżek indeksów giełdowych. Dlatego naszym zdaniem ostateczne załamanie na rynkach może nastąpić raczej na początku 2013 r. niż pod koniec tego roku – wyjaśnia Tarczyński.

Według specjalistów z Opoka TFI kończy się czas relatywnie wyższych stóp zwrotu z rynków rozwijających się, w tym Polski. – Koniunktura na rynkach wschodzących zależy w dużej mierze od kredytów udzielanych przez banki krajów rozwiniętych. W Europie Zachodniej w najbliższych latach sektora bankowego nie będzie stać na finansowanie inwestycji w pozostałych częściach świata – dodaje.