Nowy prezes Bomi szykuje grupie terapię szokową

Do końca przyszłego miesiąca zarząd przedstawi radzie nadzorczej nową strategię. Wszystkie nierentowne sklepy zostaną zamknięte, a spółka dystrybucyjna Rabat jednak nie zostanie sprzedana – może za to wejść na warszawską giełdę

Aktualizacja: 17.02.2017 03:04 Publikacja: 25.02.2012 12:00

Witold Jesionowski

Witold Jesionowski

Foto: GG Parkiet

Uważam, że w Bomi jest potrzebna terapia szokowa. Grupa jest tak duża i ma tak głębokie problemy, że należy podjąć brutalne decyzje. Trzeba bardzo drastycznie zrestrukturyzować biznes detaliczny. Nie cofnę się przed gruntownymi cięciami i przed zamykaniem nierentownych sklepów – mówi „Parkietowi" Witold Jesionowski, od  15?lutego zarządzający spółką Bomi. Na razie nie zdradza dokładnie, jak mocno skurczy się sieć delikatesów (na koniec stycznia było 59 sklepów). – W tym roku zamkniemy 10–15 proc. sklepów – wskazuje tylko.

Rabat zostaje w grupie

Do końca marca Jesionowski ma przedstawić radzie nadzorczej nowe plany dla giełdowej grupy. – Wydaje mi się, że w ciągu ostatnich 3–5 lat podejmowano niewłaściwe decyzje, które prawie zatopiły spółkę. Nie stać jej już na kolejną nietrafioną strategię. A z poprzednich Bomi nie zrealizowało żadnej zapowiedzi – mówi Jesionowski.

Jak dowiedział się „Parkiet", Bomi zamierza zrezygnować ze sprzedaży swojego biznesu dystrybucyjnego, czyli firmy Rabat (ma ponad 91 proc. udziałów). Wypracowywane przez nią obroty stanowią dwie trzecie sprzedaży całej grupy. Analitycy podkreślają, że Rabat to – w przeciwieństwie do detalu – „zdrowe" aktywa. Wyniki to potwierdzają. Grupa Bomi już od dłuższego czasu każdy z kwartałów kończy głęboko pod kreską. Natomiast Rabat w 2010 r. wypracował 25 mln zł EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja). W 2011 r. jego wyniki były nieznacznie gorsze.

– Po sprzedaży Rabatu Bomi zostałoby samo z nierentowną siecią delikatesów i gorszymi warunkami cenowymi u dostawców –mówi Jesionowski.

Jeszcze kilka miesięcy temu (zanim zapadła decyzja o sprzedaży) były plany, żeby Rabat wprowadzić na NewConnect. – Uważam, że jeśli spółka miałaby wchodzić na giełdę, to od razu na główny rynek – mówi prezes, zaznaczając, że decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła. Zdaniem analityków Rabat jest wart 100–150 mln zł. A Bomi według piątkowego kursu warte jest 104 mln zł.

Emisje uratowały płynność

Jesionowski twierdzi, że gdyby nie ostatnio przeprowadzone emisje akcji (o łącznej wartości około 35 mln zł), spółka mogłaby mieć problem z płynnością. – Właściwie były to emisje ratunkowe. Te pieniądze na jakiś czas wystarczą – mówi.

Na rynku Bomi od dłuższego czasu jest typowane jako podmiot do przejęcia. Jednak na razie żaden inwestor branżowy na spółkę się nie połakomił. Jednak kilka dni temu w akcjonariacie pojawiła się tajemnicza firma – zarejestrowana na Cyprze Marteria. Ma ponad 10 proc. kapitału i obecnie jest największym udziałowcem Bomi. Zarząd nie ujawnia, kto się kryje pod tą nazwą. Wiadomo tylko, że nie jest to nikt z branżowych graczy i że popiera plany Jesionowskiego. Marteria poinformowała, że zamierza zwiększać zaangażowanie w kapitale. Z nieoficjalnych informacji „Parkietu" wynika, że za Marterią może stać Maciej Zientara, udziałowiec Supernova Fund (fundusz był akcjonariuszem Bomi). – To nie ja. To inny poważny inwestor – mówi Zientara.

Zyski możliwe w 2013 r.

Restrukturyzacja w Bomi trwa już od kilkunastu miesięcy. W jej ramach zredukowano zatrudnienie z 3,5 tys. do 2,5 tys. osób. Jesionowski nie ujawnia, czy szykowane są kolejne większe zwolnienia. Do poprawy wyników grupy ma się również przyczynić oddanie sklepów w zarządzanie ajentom, a także sprzedaż kilku nieruchomości.

Po trzech kwartałach 2011 r. grupa była około 6 mln zł na minusie. – Ten rok będzie przełomowy. Jeśli restrukturyzacja się uda, to jest prawdopodobne, że od 2013 r. grupa zacznie przynosić zyski – zapowiada prezes. Problemy Bomi są widoczne w wycenie spółki. W ciągu dwóch lat jej kurs spadł o ponad 80 proc. – Gdyby grupa Bomi osiągnęła 2 mld zł rocznej sprzedaży i miała rentowny biznes, to kapitalizacja spółki powinna być zbliżona do miliarda – ocenia Jesionowski.

[email protected]

CV

Witold Jesionowski ma 44 lata. Jest absolwentem handlu zagranicznego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Na rynku kapitałowym znany jest od wielu lat jako specjalista od restrukturyzowania spółek. Od połowy lutego jest prezesem Bomi, ale pozostaje też szefem Hardeksu, który zajmuje się produkcją płyt pilśniowych. Przedtem był szefem giełdowej spółki Gino Rossi, handlującej obuwiem i odzieżą. Kierował nią przez blisko dwa lata. Podjął się restrukturyzacji tej firmy, kiedy groziła jej upadłość. Wcześniej kierował m.in. giełdową Lubawą i Protektorem. Był też w radzie nadzorczej Protektora i Lenteksu.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego