Uważam, że w Bomi jest potrzebna terapia szokowa. Grupa jest tak duża i ma tak głębokie problemy, że należy podjąć brutalne decyzje. Trzeba bardzo drastycznie zrestrukturyzować biznes detaliczny. Nie cofnę się przed gruntownymi cięciami i przed zamykaniem nierentownych sklepów – mówi „Parkietowi" Witold Jesionowski, od 15?lutego zarządzający spółką Bomi. Na razie nie zdradza dokładnie, jak mocno skurczy się sieć delikatesów (na koniec stycznia było 59 sklepów). – W tym roku zamkniemy 10–15 proc. sklepów – wskazuje tylko.
Rabat zostaje w grupie
Do końca marca Jesionowski ma przedstawić radzie nadzorczej nowe plany dla giełdowej grupy. – Wydaje mi się, że w ciągu ostatnich 3–5 lat podejmowano niewłaściwe decyzje, które prawie zatopiły spółkę. Nie stać jej już na kolejną nietrafioną strategię. A z poprzednich Bomi nie zrealizowało żadnej zapowiedzi – mówi Jesionowski.
Jak dowiedział się „Parkiet", Bomi zamierza zrezygnować ze sprzedaży swojego biznesu dystrybucyjnego, czyli firmy Rabat (ma ponad 91 proc. udziałów). Wypracowywane przez nią obroty stanowią dwie trzecie sprzedaży całej grupy. Analitycy podkreślają, że Rabat to – w przeciwieństwie do detalu – „zdrowe" aktywa. Wyniki to potwierdzają. Grupa Bomi już od dłuższego czasu każdy z kwartałów kończy głęboko pod kreską. Natomiast Rabat w 2010 r. wypracował 25 mln zł EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja). W 2011 r. jego wyniki były nieznacznie gorsze.
– Po sprzedaży Rabatu Bomi zostałoby samo z nierentowną siecią delikatesów i gorszymi warunkami cenowymi u dostawców –mówi Jesionowski.
Jeszcze kilka miesięcy temu (zanim zapadła decyzja o sprzedaży) były plany, żeby Rabat wprowadzić na NewConnect. – Uważam, że jeśli spółka miałaby wchodzić na giełdę, to od razu na główny rynek – mówi prezes, zaznaczając, że decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła. Zdaniem analityków Rabat jest wart 100–150 mln zł. A Bomi według piątkowego kursu warte jest 104 mln zł.