Kursy walut nie poszły w ślad za prognozami

I kwartał był burzliwy na rynkach walutowych naszego regionu, a także globalnie. Większość prognoz publikowanych przez analityków się nie sprawdziła. Czy sytuacja powtórzy się w II kwartale?

Aktualizacja: 17.02.2017 20:17 Publikacja: 01.05.2012 09:54

Kursy walut nie poszły w ślad za prognozami

Foto: GG Parkiet

I kwartał okazał się całkiem udany dla walut naszego regionu. Złoty umocnił się wobec dolara o niemal 11 proc., a węgierski forint o 10 proc. Interesujące trendy widoczne były również na rynkach rozwiniętych. Po kiepskiej końcówce roku, euro odrabiało straty wobec dolara, zyskując  3?proc. Mocno osłabił się jen, a frank szwajcarski zyskiwał i udało mu się na początku kwietnia nawet przejściowo przebić wyznaczoną przez Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) barierę kursu minimalnego, wynoszącą 1,20 franków za euro. Gdy konfrontuje się te zdarzenia z prognozami, widać, że wiele przewidywań analityków zupełnie się nie potwierdziło.

Węgierski blamaż

Na początku roku za dolara płacono 242 forinty, a trzy miesiące później już tylko 220 forintów. Żadna z prognoz przedstawionych przez analityków do połowy stycznia 2012 r. w prawidłowy kurs forinta na koniec I kwartału nie trafiła. Najbliżsi prawdy okazali się analitycy HSBC (prognozowali 224 forinty za dolara), najbardziej nietrafioną prognozę przedstawili analitycy Nomury (aż 267 forintów za dolara). Małą zbieżność przewidywań z rzeczywistością da się jednak usprawiedliwić. Na przełomie roku na węgierskim rynku widać było oznaki paniki. Inwestorzy gwałtownie pozbywali się forintów, gdyż przestraszyli się, że rząd Viktora Orbana doprowadzi Węgry na skraj bankructwa. Już jednak w drugiej połowie stycznia węgierscy politycy zmienili retorykę, dając nadzieję na to, że porozumieją się z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Unią Europejską w sprawie pomocy finansowej. Zwyżka kursu forinta zaskoczyła nawet największych optymistów, a była ona wywołana głównie przez czynniki polityczne.

Zaskoczyła analityków również aprecjacja polskiej waluty. O ile na początku roku płacono za dolara 3,44 zł, to na koniec I kwartału już tylko 3,11 zł. Średnia prognoz analityków mówiła o 3,60 zł za dolara na koniec marca. Największymi optymistami byli analitycy HSBC (prognozowali 3,36 zł za dolara), największymi pesymistami ekonomiści Credit Suisse, spodziewający się, że dolar będzie kosztował aż 3,88 zł. Podobnie jak w przypadku forinta „rozrzut" prognoz był dosyć duży, a wszystkie z nich okazały się nietrafione.

Analitycy zgodnie wskazują, że rynki wschodzące Europy skorzystały z ogólnej poprawy nastrojów inwestorów związanej z wpompowaniem na rynki przez Europejski Bank Centralny blisko 1 bln euro (w ramach operacji LTRO, czyli tanich pożyczek dla banków) oraz przejściowym złagodzeniem kryzysu w strefie euro.

Prognozy na II kwartał są dość ostrożne. Ich średnia mówi, że za dolara na koniec czerwca będzie się płacić 3,20 zł oraz 231 forintów. Najbardziej optymistyczna prognoza dla złotego (JPMorgan Chase) przewiduje 2,99 zł za dolara, najbardziej pesymistyczna (UBS) mówi już o 3,40 zł za dolara. W przypadku forinta największymi optymistami są analitycy CIB Banku, przewidujący kurs 213 forintów za dolara, największymi pesymistami eksperci Nomury, którzy spodziewają się, że na zakup jednostki amerykańskiej waluty będzie potrzeba 246 forintów.

– Spośród walut regionu, najbardziej atrakcyjny wydaje nam się złoty, głównie ze względu na wzrost gospodarczy. Co prawda on zwalnia, ale wciąż jego tempo będzie przyzwoite. Czeska korona jest nieco mniej atrakcyjna. Perspektywy wzrostu gospodarczego dla Czech są słabsze, a bank centralny jeszcze długo nie będzie tam podnosił stóp procentowych. Czechy są jednak pod pewnym względem stabilniejsze od Polski, głównie dlatego, że to mniejszy rynek – mówi „Parkietowi" Timothy Ash, główny strateg ds. rynków wschodzących w Royal Bank of Scotland.

Jednym z czynników wpływających na kursy walut państw naszego regionu, obok kryzysu w strefie euro, będą zawirowania towarzyszące rozmowom węgierskiego rządu o pomocy z MFW i UE. Jeżeli negocjacje zakończą się fiaskiem, będzie to oznaczać znaczne osłabienie forinta, a także prawdopodobnie złotego oraz innych walut państw naszego regionu.

Zaskakujący jen

Analitykom trudno było przewidzieć również kursy najważniejszych walut, w tym jena. Na początku roku za dolara płacono 77 jenów, a na koniec I kwartału już 82,6 jena. Średnia prognoz sporządzonych od końcówki listopada do połowy stycznia mówiła, że na koniec marca dolar będzie kosztował 77 jenów, czyli że japońska waluta się nie osłabi. Najbardziej nietrafioną prognozę przedstawił bank BNP?Paribas. Spodziewał się on, że za dolara będzie się płaciło 73 jeny. Nie uwzględnili oni tego, że Bank Japonii będzie osłabiał jena poprzez tzw. ilościowe rozluźnienie polityki pieniężnej. Taka strategia ma wspomóc japońskich eksporterów.

Najbliżsi prawdy okazali się analitycy małych firm: Redtower i Schneider Foreign Exchange. Trafnie przewidując działania japońskiego banku centralnego odgadli, że dolar będzie kosztował na koniec I kwartału 82 jeny.

Tym razem analitycy nie spodziewają się, by II kwartał był burzliwy. Średnia prognoz mówi, że na koniec czerwca za dolara będzie się płacić 83 jeny. Największej deprecjacji, do 88 jenów za dolara, oczekują ekonomiści Barclaysa. Największej aprecjacji, do 77 jenów za dolara, spodziewa się Australia &?New Zealand Bank.

– Sytuacja w Japonii bardzo się zmieniła od grudnia, gdy jen rósł w siłę, a wiele spółek patrzyło z pesymizmem na 2012 r. Teraz są one wciąż ostrożne, ale wykazują większy optymizm – uważa Kenichi Amaki, zarządzający funduszem w Matthews International Capital.

Stabilne euro i frank

Stosunkowo mało niespodzianek przyniósł kurs euro. I kwartał był bowiem czasem uspokojenia sytuacji w eurolandzie, a kurs unijnej waluty zmienił się przez ten czas niewiele. O ile na początku roku za euro płacono 1,30 USD, to na koniec pierwszego marca było to 1,33 USD. Średnia prognoz analityków mówiła jednak o dalszym osłabieniu unijnej waluty, do poziomu 1,27 USD za 1 EUR. Rozrzut prognoz wynosił od 1,20 USD za euro (Ebury Partners) do 1,40 USD za euro (MPS?Capital Services. Najtrafniej przewidzieli kurs analitycy hiszpańskiego banku BBVA – na początku stycznia spodziewali się, że za euro będzie się płacić na koniec I kwartału dokładnie 1,33 euro. Bardzo blisko tego wyniku byli eksperci Investec, HSBC?Holdings, Australia &?New Zealand Banku, National Bank Financial oraz Credit Agricole.

Nawrót kryzysu w strefie euro sprawił, że analitycy spodziewają się lekkiego osłabienia wspólnej europejskiej waluty w II kwartale. Średnia prognoz mówi, że na koniec czerwca euro będzie kosztowało 1,29 USD. Rozrzut przewidywań wśród ekspertów jest jednak dość duży. Największej aprecjacji unijnej waluty, do poziomu

1,37 USD za euro, spodziewa się firma MPS Capital Services. Największej deprecjacji, do 1,15 USD za euro, oczekuje Ebury Partners. Stawianie prognoz utrudnia wzrost niepokoju inwestorów wobec Hiszpanii i Włoch. Jeśli unijnym rządom oraz instytucjom uda się w nadchodzących tygodniach przytłumić na pewien czas te ogniska kryzysu, euro będzie zyskiwać na wartości. Jeżeli kryzys na peryferiach eurolandu znowu wymknie się spod kontroli, unijna waluta może się osłabić bardziej, niż spodziewają się rynkowe niedźwiedzie.

Kurs franka szwajcarskiego – waluty, w której kredyty ma wielu polskich dłużników hipotecznych – był w ciągu pierwszych trzech miesięcy roku stosunkowo stabilny. Nie pojawiły się bowiem żadne szczególne czynniki prowadzące do osłabienia franka wobec euro, a jednocześnie przez większą część kwartału na rynku nie dochodziło do ucieczki inwestorów do aktywów „bezpiecznej przystani". Rynek wciąż nie miał zamiaru testować woli utrzymania przez SNB kursu minimalnego na poziomie 1,20 CHF za euro. Przez cały kwartał szwajcarska waluta umocniła się wobec unijnej o 1,2 proc., lekko ocierając się na koniec marca o ustanowioną przez szwajcarski bank centralny barierę.

Mimo to analitycy przedstawili na przełomie roku wiele nietrafionych prognoz dotyczących franka. Bank Morgan Stanley spodziewał się, że szwajcarskiemu bankowi centralnemu nie uda się obronić kursu minimalnego, a za euro będzie się płaciło na koniec I kwartału 1,10 CHF. O wiele więcej analityków spodziewało się jednak osłabienia szwajcarskiej waluty. Nawet do poziomu 1,28 franka za euro. Średnia prognoz mówiła o kursie wynoszącym na koniec marca 1,23 CHF za 1 EUR. Dość dużo ekspertów prezentowało jednak najbardziej trafny scenariusz, czyli że kurs EUR/CHF zbliży się do bariery wyznaczonej przez SNB. Analitycy firmy Ebury Partners, banku Nomura, Nordea Banku, Sillicon Valley Banku oraz Westpac Banking Corp. trafnie prognozowali, że na koniec marca za euro będzie się płacić 1,20 franka.

5 kwietnia 2012 r. frank na krótko przebił ustaloną barierę – za euro płacono tylko 1,9995 CHF. Analitycy wskazują, że pokonanie poziomu kursu minimalnego było głównie sprawą techniczną. Przyczyniły się do tego m.in. niskie obroty na rynku przed świętami. Jednakże na aprecjację franka miał wpływ również powrót obaw przed eskalacją kryzysu w strefie euro. Obecnie wielu analityków wskazuje, że w nadchodzących miesiącach szwajcarska waluta może ponownie naruszać barierę wyznaczoną przez SNB.

– Spodziewaliśmy się od jakiegoś czasu, że kurs minimalny nie zostanie obroniony, zwłaszcza że ponownie pojawiają się obawy co do strefy euro. SNB będzie interweniować w krótkim terminie, ale wciąż nie jest pewne, czy taka polityka będzie działać – wskazuje Hans-Guenter Reddeker, strateg walutowy z banku Morgan Stanley. Jego bank przewiduje jednak, że na koniec czerwca za euro trzeba będzie płacić 1,20 franka. Kurs ten dopiero w III kwartale spadnie do 1,10 franków.

Średnia prognoz wskazuje, że na koniec II kwartału za euro trzeba będzie płacić 1,22 CHF, czyli szwajcarska waluta lekko się osłabi. Prognoza przewidująca największą deprecjację mówi o spadku kursu do poziomu 1,25 CHF za euro. Skrajne prognozy dotyczące aprecjacji wskazują, że kurs zatrzyma się na barierze

1,20 franków za euro. Żaden z analityków nie mówi więc o poważnym przebiciu tego poziomu. Odstrasza ich przed tym m.in. postawa SNB, który deklaruje, że ma niewyczerpane środki, by bronić kursu minimalnego.

Oczywiście prognozy dotyczące nawet tak stabilnej waluty jak frank szwajcarski mogą się okazać skrajnie różne od rzeczywistości. Jej kurs zależy bowiem w dużej mierze od popytu inwestorów na aktywa „bezpiecznej przystani", czyli m.in. od tego, jak będzie się rozwijać sytuacja w strefie euro.

– Prognozowanie gospodarcze zostało wymyślone po to, by astrologia wyglądała poważnie – stwierdził wybitny keynsistowski ekonomista John Kenneth Galbraith. Czasem nie da się nie odnieść wrażenia, że sentencja ta pasuje również do prognozowania kursów walut. Warto jednak pamiętać, że zachowanie walut często zależy od trudno przewidywalnych elementów, takich jak ustalenia europejskich polityków czy niekonwencjonalne działania głównych banków centralnych świata.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy