Fundusze, które miały w portfelach obligacje firm budowlanych i ucierpiały przez ich problemy, niechętnie patrzą na deweloperów. Z docierających do nas sygnałów wynika, że maleje skłonność do rolowania poprzednich i obejmowania nowych emisji, tym bardziej że ostrożność zaleca KNF.
Niektóre instytucje szukają wręcz możliwości pozbycia się obligacji. Z informacji uzyskanych od pragnącego zachować anonimowość przedstawiciela branży deweloperskiej wynika, że już kilka tygodni temu zarządzający jednego z funduszy sondował możliwość sprzedaży obligacji pewnego dewelopera, gdyż przeczuwał, że klienci mogą niebawem zacząć wycofywać jednostki uczestnictwa. Odzyskując środki pieniężne, chciał zwiększyć swoją elastyczność. Czy to oznacza koniec rynku obligacji dla deweloperów?
Trudne czasy emitentów
Łukasz Rosiński, dyrektor zarządzający w Infinity 8, przyznaje, że banki i fundusze mocno ucierpiały przez problemy firm budowlanych. Dlatego niechętnie patrzą również na deweloperów. – Poza finansowaniem kredytem i obligacjami branża ma niewiele alternatyw. W drugim półroczu nie wykluczałbym emisji akcji, gdyż mogą się na nie zdecydować ci, którzy zostaną postawieni pod ścianą – mówi. – Z kolei deweloperzy, którzy nie zbudowali banku ziemi na kredyt, nie muszą za wszelką cenę budować, więc mogą zdecydować się na ograniczenie skali działalności, by przetrwać te trudne czasy – dodaje. Jego zdaniem mamy do czynienia z najgorszym możliwym czasem na negocjacje dotyczące rolowania obligacji.
Także Cezary Bernatek z KBC?Securities uważa, że sytuacja na rynku obligacji korporacyjnych może utrudniać deweloperom pozyskiwanie pieniędzy tą drogą. – Należy spodziewać się bardziej selektywnego podejścia do emitentów. Większe szanse na rolowanie poprzednich lub uplasowanie nowych emisji będą miały firmy z solidnym bilansem. Nie będzie to jednak regułą – mówi. – Niektórzy deweloperzy powinni liczyć się z tym, że będą musieli dokonać wykupu obligacji. Ci, którzy będą w stanie rolować papiery, będą się natomiast musieli zgodzić na wyższe koszty i zabezpieczenia – dodaje.
Marcin Billewicz, prezes Copernicusa Securities, podkreśla, że deweloperzy to zupełnie inni emitenci niż firmy budowlane. – Zabezpieczenia obligacji mają odmienny charakter, są to przeważnie nieruchomości. Ich wartość może być raz wyższa, raz niższa, ale obligatariusz, w przypadku niewywiązania się emitenta z warunków emisji, nie pozostaje z niczym – mówi. – W przypadku spółek budowlanych zabezpieczeniem, jeżeli ono w ogóle jest, są przeważnie udziały w spółkach. Wierzyciel, który pozostaje, mówiąc w uproszczeniu – z ziemią czy mieszkaniem, jest moim zdaniem w dużo bardziej komfortowej sytuacji niż taki, któremu zostają udziały w spółce do restrukturyzacji – dodaje.