Pierwsza połowa roku nie była chyba zbyt łaskawa dla domów maklerskich. Czego można się spodziewać po wynikach branży?
Publikacja danych giełdowych wskazuje, że sama GPW miała ciężkie półrocze. Podobne zjawisko występuje również w domach maklerskich. Jest to związane z kilkoma czynnikami. Branża poniosła i wciąż ponosi wydatki inwestycyjne związane z przygotowaniami do wprowadzenia nowego systemu transakcyjnego UTP. Nakładają się na to niskie obroty giełdowe. Brakuje stymulatora, która mógłby przyczynić się do większej aktywności inwestorów. Mam tu na myśli przede wszystkim brak znaczących IPO na rynku. Do tego dochodzi utrzymujący się od dłuższego czasu trend boczny. Mamy więc kumulację niekorzystnych czynników, co z pewnością będzie widoczne w wynikach domów maklerskich za pierwsze półrocze.
To niekorzystna sytuacja nie tylko dla branży maklerskiej, ale także samych inwestorów
Biorąc pod uwagę publikacje dotyczące zeznań podatkowych za 2010 i 2011 r. nie można nie zauważyć, że w ubiegłym roku było więcej niż w 2010 zeznań wykazujących stratę. Inwestycje dokonywane przez klienta detalicznego od jakiegoś czasu mają charakter pasywny. Inwestorzy długo wyczekują na zmianę trendu. Zanika natomiast zjawisko uśredniania ceny zakupu instrumentów i to zdecydowanie definiuje ryzyko, którego klient nie chce już akceptować.
Pojawiają się opinie, że przy tak niskiej aktywności inwestorów warto pomyśleć o skróceniu sesji. Czy byłby to dobry pomysł?