Już nie Chińczycy, ale Szwajcarzy są mistrzami świata w zarządzaniu kursem walutowym. Jak się właśnie okazuje w okresie dwunastu miesięcy do końca czerwca 2012 roku Szwajcaria powiększyła swoje rezerwy walutowe o 152 miliardy dolarów. To sześć razy więcej niż wyniósł ten wzrost w jej przypadku w poprzednim porównywalnym czasie.
Taki jest rezultat obrony kursy franka wobec euro na poziomie nie niższym aniżeli 1,2 franka za wspólną walutę od września 2011 roku.
Ludowy Bank Chin, który ma największe na świecie rezerwy walutowe, w okresie dwunastu miesięcy do końca czerwca, powiększył je o zaledwie o 43 miliardy dolarów. To o 92 proc. mniej niż to miało miejsce w poprzednim porównywalnym okresie. Chińczycy zmniejszyli skalę swojej aktywności na rynkach walutowych m. in. pod wpływem międzynarodowych nacisków, aby pozwolili na bardziej swobodne, czyli rynkowe kształtowanie kursu juana.
- Skala interwencji zmniejszyła się dramatycznie – ocenia politykę Pekinu, Nicholas Lardy, z waszyngtońskiego Petereson Institute for International Economics. Przypomina, że Ludowy Bank Chin był krytykowany przez przedstawicieli Indii, Brazylii, Japonii, Stanów Zjednoczonych i innych państw za sztuczne utrzymywanie kursu juana na zbyt niskim poziomie i mogło to odnieść pewien skutek. Chodzi o to, że słabsza waluta ułatwia cenowe konkurowanie na rynkach zagranicznych
Amerykanie wprawdzie nadal uważają, że chińska waluta jest znacząco niedowartościowana, ale w listopadzie Departament Skarbu nie zdecydował się na przyklejenie Chinom łatki manipulanta kursem walutowym. W raporcie ogłoszonym 27 listopada amerykański resort finansów zauważył, że „akumulacja rezerw, wskaźnik skali chińskiej interwencji na rynku walutowym znacząco przyhamowała". Od czerwca 2010 roku, kiedy Chińczycy zrezygnowali z powiązania kursu juana (renminbi) z amerykańskim dolarem do pierwszych dni listopada 2012 r. kurs ich waluty w ujęciu nominalnym do dolara umocnił się o 9,3 proc., zaś realnie o o 12,6 proc.