Dlaczego, choć Skarb Państwa zapowiadał sprzedaż części swoich akcji PKO BP, ostatecznie zaskoczył tym rynek?
Zaskoczenie to podstawa powodzenia sprzedaży akcji poprzez przyspieszoną budowę księgi popytu – sprzedającemu zależy na tym, żeby transakcja w jak najmniejszym stopniu wpłynęła na rynek. W przypadku PKO BP cała operacja przebiegała standardowo. Dzień-dwa przed planowanymi zapisami oferujący zwrócił się do wybranych przez siebie instytucji – banków inwestycyjnych. Wszystko dzieje się bardzo szybko, w ciągu dnia, dwóch sprzedający dopina z partnerami aspekty formalne i techniczne zapisów. W każdej takiej instytucji musi być „chiński mur" – zakaz przepływu informacji między osobami, z którymi rozmawia sprzedający, a maklerami – ludźmi, którzy odpowiadają za kontakty z kupującymi. Oni o wszystkim dowiadują się ostatni, wieczór przed rozpoczęciem zapisów, kiedy już w żaden sposób nie mogą tej informacji wykorzystać na własny rachunek i nie może ona wyciec na rynek.
Wszystko rozstrzyga się w późnych godzinach wieczornych?
Oczywiście, maklerzy natychmiast zaczynają dzwonić do klientów, tak żeby następnego dnia od rana zbierać deklaracje nabycia akcji. W przypadku PKO BP książka zamknęła się szybko – wczesnym popołudniem (choć zdarza się, że zapisy trwają zaledwie parę godzin). Najcięższa robota zaczyna się po zamknięciu księgi. W przypadku nadsubskrypcji – tak jak tym razem – sprzedający musi zdecydować w jaki sposób redukować zapisy, według jakich parytetów – to zależy od preferencji sprzedającego. Sprzedający ma decydujący wpływ na strukturę akcjonariatu.