Twierdzi tak prawie 43 proc. osób, które wzięły udział w Ogólnopolskim Badaniu Inwestorów przeprowadzonym przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Podobnie było w poprzedniej edycji tego badania.
Fiskus bije po kieszeni
– Gdybyśmy mieli dużą bessę, to największym problemem dla inwestorów byłyby przestępstwa na rynku kapitałowym, brak poszanowania praw akcjonariuszy mniejszościowych itp. Natomiast w okresach wzrostu na giełdzie, tak jak obecnie, głównym problemem jest podatek, bo gdybyśmy go nie mieli, to po prostu zarabialibyśmy więcej – mówi Michał Masłowski, wiceprezes SII.
Podatek od zysków kapitałowych obowiązuje na naszym rynku od 1 stycznia 2004 r. Tylko z zysków wypracowanych w ubiegłym roku na warszawskiej giełdzie inwestorzy musieli oddać fiskusowi prawie 710 mln zł. Z urzędem skarbowym musiało rozliczyć się ponad 350 tys. osób. Zdaniem wielu specjalistów, gdyby podatku nie było, inwestorzy chętniej obracaliby akcjami.
– Zniesienie podatku od transakcji giełdowych miałoby pozytywny wpływ na wielkość obrotów na GPW. Zachęciłoby krótkoterminowych inwestorów do większej aktywności tradingowej na różnych rodzajach instrumentów finansowych – mówi Michał Marczak, członek zarządu DI BRE. Kamil Hajdamowicz, analityk rynków finansowych BM BNP Paribas Polska, twierdzi, że wzrost płynności mógłby nastąpić, ale pod pewnymi warunkami.
– Zwiększenie płynności mogłoby nastąpić w moim odczuciu poprzez przeniesienie inwestycji lokowanych obecnie w produktach starających się ominąć podatek, tj, różnego rodzaju hybrydach ubezpieczeniowych – na rzecz inwestycji bezpośrednich, lub też dzięki zmianie zakresu przedmiotowego podatku (np. zwolnienie zysków ze zbycia akcji przy pozostawieniu podatku od funduszy inwestycyjnych, lokat etc.). Niemniej przy obecnej sytuacji fiskalnej państwa wydaje się to utopią – mówi.