Po pięciu miesiącach br. odpisy na ryzyko kredytowe w tym sektorze są najniższe od co najmniej 2009 r. (od tego czasu KNF udostępnia szczegółowe dane). Do maja rezerwy z tego tytułu wyniosły 2,6 mld zł, o 14,4 proc. mniej niż przed rokiem. Jak zauważa Kamil Stolarski, analityk BESI Grupo Novo Banco, koszty ryzyka w sektorze bankowym (relacja rezerw na utratę wartości w stosunku do średniej wartości kredytów) była w kwietniu br. najniższa od lipca 2013 r.
Zdaniem Michała Konarskiego, analityka DM mBanku, tak niski poziom tego wskaźnika w dłuższym terminie jest nie do utrzymania. – O ile w kwietniu wskaźnik spadł do 67 punktów bazowych, o tyle już w maju wyniósł 84 pb. Myślę, że do końca roku koszty ryzyka będą się utrzymywać na stałym poziomie, nie widać już wielkiego potencjału do jego poprawy – podkreśla analityk DM mBanku.
Jak dodaje, na korzyść banków nadal będzie działać niskie bezrobocie i sprzedaż portfeli NPL, ale z drugiej strony koszty ryzyka będą rosnąć wskutek polityki kredytowej banków. – Kredytodawcy chętnie skupiają się na sprzedaży produktów wysokomarżowych, głównie niezabezpieczonych kredytów gotówkowych, które niosą z sobą wyższe ryzyko opóźnień w spłacie niż np. kredyty mieszkaniowe zabezpieczone hipoteką – uważa ekspert.
Negatywny wpływ na koszty ryzyka i wartość rezerw może mieć także styczniowa aprecjacja franka szwajcarskiego, która zwiększyła obciążenia zadłużonych w tej walucie. – Wprawdzie wskaźnik kredytów przeterminowanych wzrósł, ale musimy pamiętać, że kredytobiorcom pomaga polityka Szwajcarskiego Banku Narodowego i tzw. sześciopak, które niwelują negatywny wpływ styczniowej aprecjacji – zaznacza Konarski.
Jak szacuje, większe zmiany kosztów ryzyka nastąpią najwcześniej w 2016 r.